10 wzruszających adopcji Warty Goldena

Od 10 lat, Fundacja Warta Goldena stara się ze wszystkich sił, aby każdy pies został zaadoptowany i zaczął nowe, szczęśliwsze życie. ?

 

Im trudniej, tym więcej satysfakcji. Każda z tych 10 historii, to oddane całe, szczere serca niesamowitych, nieustępliwych i nadludzko wytrwałych Wolontariuszek. ??‍♀️

 

W ich opowieściach o adopcji Warciaków przeczytacie, że:

▪️Każda jest wyjątkowa, każda jest piękna | Kasia K.

▪️ Poruszają | Weronika | i bolą | Basia

▪️Każda jest inna | Ewa

▪️Każda zapada w pamięć | Monika Z.

▪️ Wyjątkowo trudna, bo to był tylko szczeniak, a tak wiele przeszedł | Kasia N.

▪️Ta pierwsza jest najpiękniejsza | Paulina

▪️Adopcja to rady, godziny rozmów, analizowanie (…), kiedy widzimy tę więź to daje mi radość i każdą adopcję czyni najwspanialszą | Kamila

▪️Trudne adopcje, ale udane, sprawiają, że na sercu robi się jakoś cieplej | Magdalena

▪️Najpiękniejsza adopcja to była ta moja, mojej seniorki Rudi, by zapewnić jej spokojną starość | Kamila

 

O 10 wzruszających adopcjach przeczytacie na naszym blogu:

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.1

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.2

 

Pamiętaj, TY również możesz pomóc!

 

Dziękujemy, że Jesteście z nami! ?

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.2

Wspomnienie Pauli Smutnickiej

Historia szósta o adopcji Emmy

 

Emma

Mam na imię Paula i moje doświadczenie w pracy w dziale adopcji to około 5 lat. Nigdy nie liczyłam adopcji psów, w których uczestniczyłam, bo każdy przypadek traktowałam indywidualnie i czułam różne emocje. Chcę opowiedzieć o najpiękniejszej adopcji… Ileż myśli i wspomnień naraz przemyka mi przez głowę… Ślipek i nasza heroiczna walka o znalezienie mu domu, ja jako nowicjuszka gotowa na wszystko, żeby tylko tego dokonać. Później były trudne adopcje, psy lękliwe, nieskończenie długo zamieszkujące swoje domy tymczasowe. 

 

Zaraz zaraz, a może adopcja Spajkusia przeze mnie była tą najpiękniejszą? Nie, jednak chyba 7 najpiękniejszych adopcji, czyli szczęśliwej siódemki, którą własnymi rękami z pomocą innych udało uratować się z piekła. Która to ta najpiękniejsza? Pamiętam jak Janek zadzwonił, że chce adoptować Lenora, bo jest otwarty i może mu pomóc mimo jego lęków i przewinień. Pamiętam rozmowę z nowymi opiekunami Pegi, gdy to ich wybrałam na nowy dom dla niej, gdy silne wzruszenie odbierało mowę. Te wszystkie rozmowy, odmowy, ciężkie decyzje… 

 

Która z tych adopcji była dla mnie najpiękniejsza? 

 

Opowiem o adopcji, która była moim drogowskazem, pokazując mi, czego jestem w stanie dokonać i czego tak bardzo pragnę – i tu zawieje banałem, ale chciałam zmieniać świat! Świat psich jednostek, świat rodzin z pustym miejscem w domu. Wprowadzić w ich życie złote iskry.

 

Zaczęło się to tak: do znajomej hodowczyni, która jest także weterynarzem, przyprowadzono suczkę, goldenkę, około pięcioletnią. Leżała zmęczona i zdezorientowana na chodniku. Chipa i adresówki brak, rozpoczęły się usilne poszukiwania właściciela. Jedną z osób udostępniających ogłoszenie byłam ja. Właściciel nie znalazł się, więc podjęto próbę znalezienia Babie nowego domu. Akurat byłam w odwiedzinach w hodowli, która stała się domem tymczasowym dla suczki, więc po zrobieniu zdjęć wypuściłam w wirtualny świat własne ogłoszenie. Moich rodziców bardzo wzruszyła ta historia. Los chciał, że ich przyjaciele, mieszkający za granicą, byli po stracie swojej ukochanej goldenki. Moja Mama, umawiając się z przyjaciółką na kawę, pokazała jej to ogłoszenie… emocji było wiele i obie Panie przeszły do działania. Telefony się urywały, między mną a Anią, przyjaciółką mamy,  między Anią a hodowczynią, między hodowczynią a mną. Co robić, adopcja psa, do prawie obcych ludzi i to jeszcze za granicę? Ale zapał nie mijał… ani mnie, ani nowej rodzinie. Po dokładnym wywiadzie i zgodzie hodowczyni postanowiłam osobiście dostarczyć Babę, a wkrótce z nowym już imieniem -Emmę – do nowego domu. Przygotowania, szczepienia, chip i paszport, a nawet strzyżenie zostało wykonane dzięki hodowczyni. Podróż przebiegła sprawnie, aż nadeszła godzina zero.

 

Emma w nowej rodzinie

Wszyscy stali na progu domu, w swojej posesji. Ania, ze łzami w oczach, trzy piękne córki w różnym wieku, podekscytowane i Ebi, weteran wojenny, zniecierpliwiony i chłodny. 

 

Moja własna goldenka, Wanilka, miała wtedy niecałe pół roku, napięcie i rozładowanie atmosfery zapewniła robiąc obfite siusiu na środku salonu. Na drzwiach lodówki wisiało ogłoszenie, które wykonałam z datą dzisiejszą i podpisem „Emma kommt”. Dalej, przy kanapie było nowe, miękkie legowisko i kilka zabawek. W kuchni był zestaw miseczek i całe zapasy karmy i smaczków. Usiedliśmy wszyscy w salonie, Emma zaczęła powoli witać się z domownikami. Pozytywnie zareagowała na najmłodszą dziewczynkę, dała się miziać Ani i pozostałym córkom, aż w końcu podeszła do Ebiego. Nie zabiegała o jego uwagę. Po prostu usiadła i tak już została do końca naszej wizyty…

 

Jak się domyślacie Emma najbardziej rozkochała w sobie właśnie Pana domu. Zrywał się wcześniej z pracy, aby chodzić z nią na długie spacery. Pomogła mu przejść przez różne stany emocjonalne związane z jego przeszłością. Cała rodzina pokochała Emmę i wspaniały kontakt mamy aż do teraz.

 

Niestety Emma po kilku latach odeszła na nowotwór pozostawiając wielką pustkę w sercu tej życzliwej rodziny. 

 

To była moja najpiękniejsza adopcja. Ta pierwsza.

 

Wspomnienie Kamili Drozd

Historia siódma o adopcjach Miśka, Badi, Tajgo

 

Kamila na fundacyjnym zjeździe

– Wszystkie adopcje bardzo cieszą i ciężko wybrać TĄ JEDYNĄ , bo każdy pies zostaje w naszej pamięci i często nadal mamy zażyły kontakt z tymi rodzinami – opowiada Kamila Drozd.

 

Pamiętam  jedną z pierwszych moich adopcji,  kiedy dzwoniłam z informacją do Pani Izy, że  została wybrana jako najlepszy kandydat na opiekuna dla psa i jej łzy szczęścia – zresztą obie ryczałyśmy, tak silne są to emocje.  Ale najbardziej pamięta się chyba te „trudne” psy i  obawę czy dany dom sobie na pewno z nim poradzi.

 

Tajgo i Krzysztof

Tak było z Miśkiem, charakternym goldenem, z którym nowi opiekunowie sobie świetnie poradzili i dalej wiedzie szczęśliwy życie z Tomkiem i Krystianną.

Wspaniale było też oglądać i słuchać  jak zlękniony Badi cudownie się otwierał i pokonywał swoje lęki  pod opieką cierpliwej Joanny.   

Ostatnia z moich adopcji to Tajgo – mały łobuz , który musiał bardzo długo czekać w hotelu, aż znajdzie swoją wymarzoną rodzinę na zawsze i która teraz wkłada niesłychany ogrom pracy by pokazać  mu jak cieszyć się życiem. 

 

– Adopcje to są często godziny rozmów przez telefon, rady, podpowiedzi, analizowanie zachowania, szukanie przyczyn chorób i na końcu tej drogi kiedy widzimy zaufanie i więź jaka powstaje wśród rodzin adopcyjnych z „naszymi” psiakami to coś, co daje mi radość i każda adopcję czyni tą najwspanialszą , sprawia, że chce się pomagać dalej – podkreśla wzruszona Kamila, “madka” Oskara i Blanki-Gałganki

 

 

Wspomnienie Kasi Naskręt

Historia ósma o adopcji Lily

 

Lily, Agnieszka i Konrad

Długo zastanawiałam się, która adopcja była dla mnie tą najważniejszą, tą którą zapamiętałam na długo. W tym krótkim czasie, kiedy pomagałam Fundacji było ich kilka, ale z całą pewnością mogę przyznać, że najbardziej utkwiła mi adopcja Lily ze szczęśliwej siódemki. Nie była to do końca “moja” adopcja, ale pamiętam ją najbardziej, ponieważ ja sama byłam domem tymczasowym i podjęłam się opieki nad sunią. Niby miałam opiekuna adopcyjnego, ale wiadomo, że nie był mi on potrzebny, bo sama działałam w dziale adopcji i znałam to wszystko od podszewki, dlatego dla mnie to była moja adopcja. 

 

Lily była psiakiem uratowanym z pseudohodowli wraz z innymi sześcioma psami. Przyjechała do nas późno w nocy, nieufna, brudna i śmierdząca. Byłam przerażona, że szczeniak, który ma 3-4 miesiące może bać się tak człowieka, że na jego widok kuli się i napina się cały. Do dnia dzisiejszego pamiętam ten widok i na samo wspomnienie mam łzy w oczach. 

 

Lily i Agnieszka

Zapytacie mnie dlaczego to taka wyjątkowa adopcja? Pewnie dlatego, że był to szczeniak, który mimo swojego wieku przeszedł tak wiele. Każde spojrzenie na nią wystarczało, żeby wiedzieć ile musiała wycierpieć. 

Szukaliśmy dla niej idealnego domu, domu gdzie byłby inny pies, bo zauważyliśmy, że przy naszej psiej rezydentce Daisy, otwierała się i była coraz bardziej śmiała. Jednocześnie szukaliśmy osób, które były świadome, że to pies po przejściach, który będzie potrzebował długich godzin pracy i cierpliwości i tak naprawdę nie wiemy czy jej lęk minie, czy osłabnie i czy w końcu zaufa człowiekowi. 

 

To był tak ciężki wybór, było wiele ankiet adopcyjnych i ta myśl, który dom wybrać? Który sobie poradzi? Długo zastanawiałam się co zrobić i gdzie będzie jej najlepiej? Bo to na nas, wolontariuszach, ciąży to poczucie odpowiedzialności czy wybraliśmy odpowiedni dom i odpowiednich ludzi dla tego psa. 

 

Lily i Jessi

Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie mogliśmy wybrać lepszych ludzi. Lily wpasowała się w tę rodzinę jakby była tam od zawsze. A oni podarowali jej to, czego jej tak bardzo brakowało- czas, cierpliwość i miłość. Najpiękniejsze jest to, że oni w ciemno zrobią dla niej wszystko, nie ważne co musieliby zrobić – ONI to zrobią, bo ich psy to ich PSórki (córki).

 

Ta historia utkwiła mi również w pamięci z tego względu, że Fundacja Warta Goldena i ta właśnie adopcja połączyła nasze rodziny. Staliśmy się psią rodziną i przyjaciółmi. To najpiękniejsze uczucie widzieć szczęście ludzi, których wybrałaś na dom stały i widzieć szczęście psa, że tam trafił. 

 

 – Wiem, że nie mogłam wybrać lepszego domu, bo taki dom po prostu nie istnieje. Dom Lily od zawsze był tam gdzie są Agnieszka i Konrad – ludzie o wspaniałych sercach – wspomina Kasia Naskręt –  I oczywiście siostra Jessie – dodaje.

 

 

 

 

Wspomnienie Magdy Kuryłek

Historia dziewiąta o adopcji Flory

 

Flora i Iza

– Ciężko jest wybrać tylko jedną “moją” adopcję, którą mogłabym określić jako “najpiękniejszą”. Wszystkie historie, które kończą się znalezieniem psu dobrego domu bardzo cieszą, często też wzruszają. Wzruszają tym bardziej, im mniej początkowo widzimy tych szans na adopcję – w przypadku psów starych, z problemami behawioralnymi, czy przewlekle chorych – wspomina Magda Kuryłek

 

Z psiaków zaliczających się do tej trzeciej grupy, przychodzi mi na myśl historia ok. 2 letniej wtedy suni, która w styczniu 2018 roku, została znaleziona w okolicy Gór Świętokrzyskich. Nie znaliśmy jej przeszłości, historii, nie miała nawet imienia. Ot, kolejny pies “zagubiony” po Świętach. Sunia otrzymała imię Flora i trafiła do domu tymczasowego w Warszawie. Dość szybko okazało się, że Flora choruje na wrodzoną dysplazję nerek, co dla mnie jako jej “mamy adopcyjnej” oznaczało tyle, że mimo tego, że była młoda, śliczna, bardzo zorientowana na człowieka i oddana mu w 100%, uwielbiająca z nim kontakt – to nie będzie to szybka i bezproblemowa adopcja. Mało kto decyduje się na adopcję chorego psa, o którym od początku wiadomo, że będzie wymagał większej uwagi, częstszych wizyt u weterynarza, specjalistycznej karmy, a w przypadku Florki – także podania – być może kilkukrotnego – komórek macierzystych, co jest dodatkowym, dużym kosztem i jeszcze wymaga wizyt u weterynarza w innym mieście. Najgorszą do przekazania informacją będzie to, że prawdopodobnie wada nerek znacząco skróci jej życie. Mnie to przeraziło, i myślę, że takie uczucie jest znane każdej wolontariuszce pracującej czy aktualnie, czy w przeszłości w Fundacji. Bo pies nie rozumie że jest chory, że przewlekła, postępująca choroba bardzo pogarsza jego szanse na fajny dom. My to wiemy, i to po prostu bardzo boli. Udało nam się zdiagnozować Florę, wdrożyć odpowiednie leczenie, rozpoczęłyśmy zbiórkę pieniędzy na kosztowne podanie komórek macierzystych. Nadal nie było chętnych na przyjęcie jej do swojej rodziny.

 

Flora

I pewnego wieczoru otrzymałam telefon od Izy, która przeczytała o tej historii, opis Florki, obejrzała zdjęcia, i powiedziała, że chce ją wraz z mężem i dziećmi adoptować, że są zdecydowani i biorą ją taką, jaka jest, z pełną świadomością jej wszystkich potrzeb. Że po prostu chcą pomóc. 

     

Flora niestety przegrała walkę z chorobą i odeszła w kwietniu tego roku. Jednak ja jestem pewna, że na lepszy dom trafić nie mogła i wszystkim fundacyjnym psom takiego domu życzę!

 

 

 

 

 

 

 

 

Wspomnienie Kamili Olejnik

Historia dziesiąta o adopcji Rudej

 

//Ruda i Kamila//

Bycie wolontariuszką w Fundacji Warta Goldena było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Pamiętam jak bardzo cieszyłam się, że mogłam być częścią tej wspaniałej społeczności- ludzi z pasją, wielką wiedzą i jeszcze większymi sercami – podkreśla Kamila Olejnik.

A wszystko zaczęło się od…Rudej. Od pięknej, wielkiej, ciemnozłotej goldenki (seniorki, bo miała 9 lat) z siwymi „okularami” wokół oczu. Gdy tylko zobaczyłam jej zdjęcie  w dziale adopcji, moje serce mało nie wyskoczyło. Już wtedy wiedziałam, że właśnie ta adopcja będzie moja i że zrobię wszystko, żeby zapewnić spokojną starość temu rudzielcowi. Udało się! Przejechaliśmy pół Polski żeby ją odebrać. A dalej…dalej to już była miłość i zachwyt! Czasem złość, ale taka dobroduszna, ponieważ Ruda uwielbiała polować i w pogoni za kurami czy kaczkami, zupełnie zapomniała o swoim wieku i ograniczeniach – słowem, psiej starości.

 

Przeżyłyśmy razem niejedną przygodę. Raz przewróciłyśmy wózek z moim młodszym synem, bo Ruda postanowiła zapolować na kurę. Innym razem mało się nie utopiłam, bo rzuciłam się do jeziora by uratować Rudą pływającą za kaczką do upadłego… Gdyby wtedy nas ktoś nagrał, to byłaby niezła komedia –  widok biegnącej kury, za nią Rudej, za Rudą ja, a za mną wściekły właściciel tej pierwszej. Ten zabawny widok zostanie z moją rodziną na zawsze.

 

Rudzia odeszła mając niespełna 15 lat. I łzy się leją kiedy to wszystko piszę, bo to już nigdy nie wróci, a Rudzina na zawsze zostanie w naszym sercach. To była moja najpiękniejsza i najwięcej znacząca adopcja.

 

Tęsknię za Tobą Rudziu <3

DŻINKS GOTOWY DO ADOPCJI

Kilka informacji o naszym złotym chłopaku:
? na spacerach szuka kontaktu z opiekunem i naprawdę pięknie odwołuje się od bodźców;
? to bardzo żywiołowy pies, który uwielbia biegać;
? podczas treningu jest bardzo skupiony nawet wtedy, kiedy obok są inne psy, czy ludzie, pracuje wspaniale;
? cierpliwie znosi wszystkie zabiegi pielęgnacyjne;
? jest psem jednego przewodnika, a dotyk „swojego” człowieka to najlepsza nagroda;
? potrzebuje jasnych i czytelnych zasad oraz reguł w codziennym funkcjonowaniu;
? czuje niepokój przy nagłych zmianach;
? ze względu na wcześniejsze doświadczenia powinien zamieszkać w domu, w którym będzie jedynakiem;
________________
Opiekunem adopcyjnym Dżinksa jest Ewa
☎️ 513 045 716 ?ewa@wartagoldena.org.pl

COŚ DLA WARCIAKÓW ZAMIAST KWIATÓW!

PLANUJESZ ŚLUB?????

 

Zobacz, jak Daria i Krzysztof podzielili się swoim szczęściem prosząc gości weselnych, aby zamiast wina czy kwiatów podarowali im preparaty na pchły i kleszcze dla naszych złotek.????

 

Kochani Państwo Młodzi,

jesteśmy szczerze wzruszeni tym gestem! Wymiziajcie (koniecznie za uchem! ?) od nas Leosia, który zaszczepił w Was wielką miłość do goldenów. Uczucie tak silne, że w bardzo ważnym dla siebie dniu pomyśleliście o psiakach, które potrzebują pomocy.

Ogromnie dziękujemy również za to, że jeszcze przed ślubem skontaktowaliście się z nami pytając, czego potrzebujemy i tym samym dostosowaliście zbiórkę do potrzeb Warciaków. ?

 

Życzymy Wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia! ❤️

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.1

Te historie są uniwersalne. Dla tych, którzy wzruszają się, gdy widzą psa porzuconego, potrzebującego pomocy, a za jakiś czas już w objęciach prawdziwej rodziny.  Dla tych, którzy wręcz pragną zaadoptować psa, ale się boją, że nie podołają. Dla tych, którzy nie dowierzają, że każdy pies, niezależnie od tego jak bardzo będzie skrzywdzony, czy chory, zawsze pragnie miłości i bliskości człowieka. Dla tych, którzy zastanawiają się, jak to jest z tym wolontariatem i ile wysiłku i emocji kosztuje. Jak wiele można zdziałać samemu i jeszcze więcej wspólnie, w grupie. Dla wszystkich tych, którzy chcą przeczytać swoim bliskim historie o szczęśliwym zakończeniu. 

 

Od 10 lat, Fundacja Warta Goldena stara się ze wszystkich sił, aby każdy pies został zaadoptowany i zaczął nowe, szczęśliwsze życie. Im trudniej, tym więcej satysfakcji. Każda z tych historii to oddane całe, szczere serca tych niesamowitych, nieustępliwych i nadludzko wytrwałych Wolontariuszek. 

 

Wspomnienie Basi Waligóry

Historia pierwsza o adopcji Feliksa

Felek i Grażyna

 

-Dla mnie najbliższy był Feluś, który został pod opiekuńczymi skrzydłami Grażynki – wspomina  jedną z najbardziej wzruszających adopcji Basia Waligóra. Niestety, to bardzo bolesne wspomnienia, za każdym razem, gdy okazuje się, że pies zaczyna przegrywać z chorobą.

 

Najpierw walczył z padaczką, a zaraz potem zaatakował go nowotwór: chłoniak -mówi wzruszona Barbara. Nikt nie chce brać na siebie tak dużego ciężaru, jakim jest opieka nad umierającym, biednym psiakiem. Grażyna walczyła o każdą sekundę życia Feliksa, do samego końca. Feliks odszedł, mając przy sobie jedną z najwspanialszych, oddanych opiekunek, jakie poznałam w Fundacji.

 

Dla mnie to była miłość od pierwszego spojrzenia – przywołuje widok wtulonego Felusia w Grażynę.

 

Basia Waligóra cały czas ma bliski kontakt z Grażyną, która pomaga jej przy “dziewczynkach”, czyli przy dwóch, pięknych Goldenach.

 

Wspomnienie Kasi od Furia

Historia druga o adopcji Leona

 

Leon i Kasia

– Każda adopcja jest wyjątkowa, każda jest piękna – podkreśla, uśmiechając się Kasia.

 

Historia Kasi i psa Leona jest szczególna, przede wszystkim ze względu na trudny początek, jaki spotkał tych dwoje. 

 

Leon – to młody, wiecznie niespokojny samiec z obroną zasobów, który szybko nauczył się już w swoim życiu, że upustu emocji dokonuje się poprzez użycie zębów. Już raz był oddany do schroniska i tym razem historia miała się powtórzyć. Co gorsza, nawet ze strony weterynarza pojawiły się sugestie, żeby zastanowić się nad uśpieniem Leona.

 

Kasia – młoda dziewczyna, która zgłosiła się do Fundacji po zupełnie innego psa, misiowego Axla, który jednak nie trafił do niej, a został w swoim domu tymczasowym. Kasia szukała dla siebie przyjaciela i towarzysza w wyprawach po lesie. Szkoda było nie wykorzystać jej potencjału i naturalnych predyspozycji w komunikacji z psem. 

Podjęła się zatem bardzo trudnego zadania, jakim było przyjęcie Leona pod swoją opiekę.

 

Początki były bardzo trudne. Leon, zaraz po przyjeździe do nowego domu, zajął kanapę i nie pozwalał do siebie podejść. Groźnie warczał i kłapał strasząc zębami, nie wpuszczając nikogo do pokoju, w którym przebywał. Gdy udawało się zabrać go na spacer, był tak rozemocjonowany i sfrustrowany, że zjadał korę wprost z drzewa i szarpał smycz na wszystkie strony w ataku furii. Byle powód był pretekstem do warczenia. Leon nie potrafił odpoczywać, nie potrafił się wyciszyć, w dodatku miał wiele różnych lęków. To bardzo przekładało się na jego ogólny stan i pogłębiało niestabilny nastrój. Ten piękny, na pozór pocieszny, otwarty i przyjazny pies, zmagał się z wieloma problemami. 

 

Leon

Kasia wspomina: – Potrafił zaatakować osobę, którą znał i na widok której okazywał radość, tylko dlatego, że kilkuminutowy kontakt, nawet ten sympatyczny, był dla niego zbyt dużym obciążeniem!

 

Na szczęście Kasia zachowywała zimną krew, choć w głębi duszy z pewnością musiała się go bać w takich sytuacjach. Z czasem nauczyła się rozpoznawać jego potrzeby, wyczuć niepewność i złożone nastroje. Zbudowała z nim piękną relację, opartą na wzajemnym zaufaniu. Szkolenia w tym czasie był znacznie utrudnione, bo był to początek pandemii, ale stałe konsultacje online i wsparcie profesjonalisty były konieczne przy takim gagatku.

 

Leon dodatkowo był psią fajtłapą – co chwilę robił sobie jakąś krzywdę, a to naciągnął więzadło w nodze, a to wbił sobie gałąź w zatoki nosowe, pechowo zachorował również na babeszjozę, pomimo zastosowanego zabezpieczenia przeciwko kleszczom. Te liczne wizyty u weterynarza nie należały do łatwych, chłopak mocno pokazywał, że nie podobało mu się to miejsce, nierzadko straszył wszystkich dookoła. Ale i te reakcje stopniowo udało się załagodzić, a część nawet wyeliminować. Swoim konsekwentnym działaniem, metodą pozytywnych wzmocnień, Kasia nauczyła Leona, że jest czas na wyciszenie i relaks, a także czas na treningi, zabawy i inne aktywności. To był ważny etap, który pozwolił utrzymać dobry nastrój Leona i emocje na wodzy. Ogromną radość przynosiły Leonowi wyjazdy do rodziców Kasi, gdzie spędzał czas z dwoma innymi goldenami, gdzie z pewnością poczuł się częścią stada. Dobre i stonowane emocje stopniowo zastępowały te wcześniejsze – złe. To był prawdziwy sukces Kasi!

 

Kasia stworzyła Leonowi dom, którego potrzebował. Dom, w którym poczuł się bezpieczny i rozumiany, niezależnie od zachowania. Dzięki temu łączy ich bardzo silna więź, a Leon stał się psem prawdziwie szczęśliwym i otwartym na kochające go osoby.

 

Wspomnienie Weroniki

Historia trzecia o adopcji Maksa

 

Maksiu i Natalia

To wspaniała historia o tym, że Goldeny, które trafiają do naszej Fundacji, będąc w odpowiednio dopasowanych domach tymczasowych, często to właśnie w nich znajdują swoich ukochanych, nowych właścicieli. Tak właśnie potoczył się los Maksa.

 

Natalia zaopiekowała się Maksem w 2016 roku, czyli 4 lata temu. 

Maks to psiak w typie goldena, ujmujący, ale zupełnie odmienny od pięknych goldenów. Dlatego obawiałam się, że znalezienie nowej rodziny, domu, będzie wyzwaniem – wspomina Weronika.

 

Maks początkowo był wycofany, ale nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych w domu Natalii. Miał problemy skórne na nosie i kilka innych chorób, które dzięki odpowiedniej opiece weterynarzy oraz zatroskanej i cierpliwej Natalii, szybko zostały wyleczone.

 

Uważam, że Natalia i Maks są po prostu dla siebie stworzeni – radośnie podkreśla Weronika. To była kwestia czasu. Natalia szybko podjęła najwspanialszą decyzję dla Maksa i postanowiła z domu tymczasowego stać się domem na stałe, tym jedynym.

 

Rok temu, podczas Zlotu Warciaków, czyli corocznego zlotu Fundacji Warta Goldena, miałam przyjemność poznać bliżej Natalię wraz z Maksem i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak silna więź ich łączy! To widać gołym okiem! Poza tym, Natalia mimo to, że jest bardzo aktywna, dużo podróżuje, prowadzi aktywne życie nigdy nie zostawia Maksa. Oni wszystko robią razem. Maks ma u Natalii jak w niebie! 

 

Wspomnienie Ewy Marciniak

Historia czwarta o adopcji Majlo

 

Majlo

– Bardzo trudno jest wskazać tę jedną, wyjątkową adopcję. Każda ma w sobie to “coś”, każda jest zupełnie inna, ale i wspaniała jednocześnie – wspomina Ewa Marciniak – Tyle ich było..Pamiętam adopcje Benia, Funny, Abi, Deiza i jeszcze wielu innych. Ale ta konkretna, historia Majlo i jego Ani, utkwiła mi najmocniej.

 

– Trudno od samego początku –

Majlo pod opiekę fundacji trafił we wrześniu 2016 roku, oddany przez poprzednich właścicieli. Zamieszkał z Olą, w domu tymczasowym. Niestety, Majlo ugryzł. Został przeniesiony do kolejnego domu tymczasowego, ale i tam nie mógł pozostać. Wrócił ponownie do Oli, ale nie było mowy o jakiejkolwiek współpracy i zdecydowano o jego pobycie w hotelu. Tam, pod okiem szkoleniowca, wracał powoli do względnej równowagi. Brakowało mu uwagi, miłości człowieka, jego zainteresowania nie tylko podczas szkoleń. Po rocznym pobycie, Majlo wreszcie ma szansę zamieszkać w najlepszym domu tymczasowym, o jakim mógł marzyć. Beata i Jarek, niesamowici opiekunowie, biorą psa pod swoje skrzydła.

 

– U Beaty i Jarka –

Zaczyna się mozolna i bardzo ciężka praca. Wszyscy pragniemy, żeby Majlo ponownie zaufał, żeby zaczął żyć, jak na tak pięknego psa przystało. Beata i Jarek dali mu szansę, a on fantastycznie ją wykorzystał. Wyprowadzili go na prostą! Pokazali, że warto słuchać, jakie jest ciekawe i fajne życie w zgodzie z człowiekiem, jak dużo może zyskać; nie tylko pałaszując smaczki, ale przede wszystkim otrzymując uczucie, dotyk, zabawy, atencję. Praca była długa, bo trwała rok i nagle pojawia się Ona: Ania, Anulka, Aneczka, i tak zwyczajnie zainteresowana adopcją Majlutka.

 

– Ania –

Zaczęły się odwiedziny, dłuższe spotkania i wreszcie wspólne spacery. Ania uczyła się Majlo, a Majlo Ani. Z czasem, tak bardzo się do siebie przyzwyczaili, że Majlo w każdy umówiony dzień czekał cierpliwie na Anię przed bramą działki. Czekał skupiony, mimo tego, że na działce miał czworonożnych przyjaciół Bafiego i Sabę, psy Beaty i Jarka

 

– Umowa adopcyjna –

Majlo

Pewnego dnia, Jarek zaproponował Ani, żeby zabrała Majlo na cały weekend do siebie. Każdego dnia spędzali ze sobą coraz więcej czasu bez opiekunów tymczasowych, poznawali się coraz lepiej. Wreszcie Ania była pewna, że Majlo to właśnie “ten” pies i była gotowa go zaadoptować. I tak zanim podpisaliśmy umowę adopcyjną, oni spędzili ze sobą bardzo dużo czasu na „gigancie”– śmieje się Ewa. – Jarek zawsze był w pogotowiu, zawsze przy telefonie i z chęcią pomocy dobrymi radami, ale też trzymając rękę na pulsie w razie kłopotów. Każda rada wtedy pozwoliła Ani bardzo dobrze poznać Majlo,a Majlutek rozumiał Anię.

 

Prawdziwy dom

4 listopada 2019 podpisujemy umowę z Anią ….Majlutek zostaje u niej na zawsze po miesięcznym pobycie na „tymczasie”. Wszystko układa się w jak najlepszym porządku! 

– Majlo ma dom !!!!!! Swój  dom! Najwspanialszy DOM na świecie! – pamiętam jak krzyczałam z radości, mówi rozpromieniona Ewa.

– To nie była moja adopcja, to była adopcja Jarka i Beaty. Ja tylko wspierałam z boku, jako opiekun z ramienia Fundacji. Fundacji, która dała szansę takiemu psu jak Majlo, taką samą szansę dali mu Beata Jarek i Ania..Chciałoby się rzec: „Trzech Muszkieterów i pies Majlo”.

 

– Ostatnia rozmowa z Anią –

Ewa: – Aniu co u Was słychać? Jak Majlo?

Ania:  – Majlo to super Pies! Nie tylko kumpel, to Pies PRZYJACIEL! Z Majlo czuje się bezpiecznie idąc wieczorem. Majlo wie o gorszym moim dniu i potrafi pocieszyć! I ma wiele, wiele innych zalet. Ten Majlo to mój PIES dwa w jednym. Jest w super formie, robimy bardzo długie spacery, chodzimy po górach, a i pokonuje trasy około 16 km! Ma rozbudowaną masę mięśniową i dalej ćwiczymy, poza tym jest na suplementacji. Przez te 6 miesięcy nie było już bólu łap, bioder czy kręgosłupa.

 

– Adopcja Majlo to było bardzo duże zaskoczenie, ale takie bardzo miłe, wręcz niesamowite z happy endem. Oby więcej takich adopcji w naszej fundacji z tak trudnymi psami – podkreśla Ewa.

 

Wspomnienie Moniki Zakrzewskiej

Historia piąta o adopcji Lali

 

Lara (Lala) i Kasia

Każda adopcja zapada w pamięć. Każda na inny sposób.Jedna ze względu na wspaniały dom tymczasowy, inna ze względu na charakter czy problemy ze zdrowiem psa – wspomina Monika Zakrzewska.Ta adopcja zapadła mocno w pamięć, ponieważ pojawili się niesamowici opiekunowie, a właściwie dlatego, że pojawiła się ona – kobieta odważna, konsekwentna, wrażliwa, rozumiejąca potrzeby psa, dająca czas i przestrzeń.

 

W sierpniu 2019 roku, przy współpracy z Fundacją “Jedno serce nie da rady”, pod naszą opiekę trafiła LALA – sunia w typie goldena. Wiedzieliśmy, że jest lękliwa, że była świadkiem śmierci swojego opiekuna, że została uratowana z lasu. Nie wiedzieliśmy jednak, że jej serce rozdarte jest na milion kawałków, a jej psychika jest w totalnej rozsypce.

 

W domu tymczasowym od samego początku większym zaufaniem darzyła mężczyznę, a widok kobiety powodował u Lali paraliż. Mijał dzień za dniem, a Lala przy każdej próbie kontaktu ze strony kobiety chowała się za mężczyzną. Każdy spacer musiał być z mężczyzną, inaczej Lala w panice próbowała wysunąć się z szelek. Każde karmienie musiało odbywać się przy mężczyźnie, inaczej Lala nie jadła albo zaczynała nerwowo wymiotować i krztusić się. Próba dotyku przez kobietę kończyła się totalnym spięciem, nierzadko też warczeniem czy kąsaniem, na szczęście tylko powietrza. Po miesiącu pobytu w domu tymczasowym bilans postępów nie napawał optymizmem: ani razu nie wyszła na spacer z kobietą, ani razu nie dała się dotknąć kobiecie, ale za to, powolutku zaczęła nieśmiało jeść z kobiecej ręki.

 

Nie dość, że Lala to sunia w typie goldena, to do tego wymagająca specjalnej opieki. Adopcja takiego psa rozpatrywana jest w kategoriach ogromnego cudu…  Zgłaszały się osoby chętne do adopcji Lali, zgłaszały się rodziny z dziećmi, zgłosiła się też Kasia. Pierwsza wiadomość Kasi w sprawie Lali dała nadzieję, a w mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie -Czy w tej układance jest mężczyzna? Tak! Jest! Jest Michał.

 

Lara (Lala)

Nadszedł dzień kiedy Kasia i Michał przyjechali po Lalę. Od początku wiedzieliśmy, że na Michale spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo Lali, ale wiedzieliśmy też, że to Kasia będzie musiała wykonać największą pracę, żeby zbudować więź. Kasia oczywiście była świadoma, że nie będzie łatwo. Rozumiała, że nic nie przyjdzie samo i że nie przyjdzie od razu. Jest opanowana, konsekwentna, ma w sobie ciepło i spokój, którego tak bardzo potrzebowała Lala.

 

Filmik z pierwszego spaceru z Kasią, zdjęcia, na których Kasia dotyka Lalę sprawiały ogromną radość i powodowały niedowierzanie. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie Lala zaufała Kasi? Cierpliwość, konsekwencja, czas – to złota recepta.

 

Dziś Lala jest zupełnie innym psem, cieszy się życiem i ma przy sobie wspaniałych opiekunów. – Dziękujemy, że daliście Lali prawdziwy dom! – radośnie kończy tę historię Monika Zakrzewska.

 

PET INSPIRE DLA WARTY GOLDENA

? To jest niesamowite! Od początku roku na konto Warciaków wpłynęło już 1️⃣1️⃣ 7️⃣4️⃣2️⃣ zł podarowane przez Pet Inspire!

 

Sklep przekazuje naszym psom kilka złotych z każdych wykonanych u nich zakupów! DZIĘKUJEMY! ?? To dla Warciaków, szczególnie najbardziej potrzebujących, realna i ważna pomoc.

 

PS Jeżeli chcecie zrobić „smaczkowe” zapasy (a Wasze goldeny mówią, że na pewno musicie ?) koniecznie zajrzyjcie do sklepu Pet Inspire na allegro!

 

? https://allegro.pl/uzytkownik/pet_inspire

 

Dziękujemy Wszystkim, którzy w ten sposób, robiąc zakupy właśnie w tym sklepie, pomagają Fundacji!

COLA ZNALAZŁA DOM W POZNANIU

#COLA adoptowana! ?

 

Nasza dziewczyna znalazła swoją nową, wspaniałą rodzinę! W sobotę Cola zamieszkała z Kasią i Andrzejem oraz psim rezydentem w Poznaniu.

 

Lepszego domku ? nie mogliśmy sobie wymarzyć, gdyż nowi Opiekunowie suczki, kilka lat temu zaadoptowali warciaka Benka i mają za sobą cenne doświadczenie. Teraz te dwa rudzielce będą wspólnie tworzyć niezłą bandę!

 

Kochani, trzymamy mocno kciuki i jesteśmy przekonani, że w Waszym domu szczęście jest koloru rudego! ?

 

—————————-
Chcielibyśmy również podziękować Dominice, która zajęła się suczką w pierwszych dniach po przyjeździe ze schroniska. Dziękujemy równie mocno Kasi Graniszewskiej, która dzielnie opiekowała się Colą przez ponad dwa miesiące, dbając o jej powrót do zdrowia po przebytych operacjach. ??

 

Ogromne podziękowania należą się także Pani Gosi – za finansowe wsparcie Coli i za bycie jej Opiekunem Wirtualnym! Przekazane środki pozwoliły na pokrycie kosztów intensywnego leczenia seniorki.

GEORGE GOTOWY DO ADOPCJI

#GEORGE ? #gotowydoadopcji! Przyjmujemy aplikacje adopcyjne na tego słodziaka!

 

Kilka słów z ostatnich dni chłopaka w DT:

 zdecydowanie mniej łobuzuje i dzięki temu leniwie płynie dzień za dniem,

 zrobił duże postępy w chodzeniu na smyczy,

 bardzo entuzjastycznie reaguje na gości w domu obdarzając ich wielką miłością i zainteresowaniem, wystarczy, że jedna osoba wyciągnie rękę i zacznie go miziać – koniec, pies sprzedany,

 

 jedyne „ale”, to przywołanie na spacerze, na smyczy jest już lepiej, na flexi też często coś usłyszy, ale gdy poczuje wolność na lince, to hulaj dusza, piekła nie ma. ?

Ostatnio będąc na wsi, myślał, że jest już na pełnej wolności i chciał zwiać. Całe szczęście linka miała 20m i nie udał mu się ten niecny plan. Trochę się nasz przystojniak zdziwił, że jednak jest jakaś linka i nie da się uciec.

 

 

________
Wszystkich zainteresowanych adopcją prosimy o wypełnienie aplikacjibądź kontakt z Kasią:

☎️ 605 964 305 ?katarzyna@wartagoldena.org.pl

JACK 2 LATA – NOWY SAMIEC W FUNDACJI

#JACK ?– nowy pies na pokładzie Warty Goldena!

 

Kilka dni temu pod opiekę Fundacji został przekazany dwuletni rudy kawaler. Bardzo dziękujemy właścicielowi za kontakt, okazane zaufanie i przekonanie, że znajdziemy chłopakowi wspinały dom. ♥️

 

Jack jest radosnym, energicznym i kontaktowym psem. Przy powitaniu zdarza mu się skakać na ludzi, a na spacerach ciągnie na smyczy. Z przekazanych od opiekuna informacji wynika, że pies posiada wadę serca, ale podczas ubiegłorocznej wizyty kontrolnej weterynarz dobrze ocenił jego kondycję. Będziemy kontynuować diagnostykę, tak aby zrozumieć, jakiego rodzaju jest to wada i jakiego wymaga leczenia. Trzymajcie mocno kciuki za wyniki badań młodego! ✊?

 

_____________
Opiekunem adopcyjnym JACKA jest Agnieszka
☎️ 728 967 781 ?agnieszka@wartagoldena.org.pl

SENIOR SZUKA DOMU!

Sanczosław #gotowydoadopcji?

 

Nasz warciany senior z prawdziwą przyjemnością szlifuje przywołanie, nie tylko z Adrianem (u którego przebywa na szkoleniu), ale również z innymi osobami.

 

Chłopak nauczył się także komendy 'siad’, ale najważniejsze, że otworzył się na współpracę z człowiekiem i sprawia mu to radość. Nagroda w postaci jedzonka przekonuje go w 100% do tego, że warto jednak „słyszeć” opiekuna.

 

___________________
Wszystkich zainteresowanych adopcją prosimy o wypełnienie aplikacji adopcyjnej bądź kontakt z Kasią:

☎️ 605 964 305 ?katarzyna@wartagoldena.org.pl