Wysłany: 2022-02-21, 19:25 LILI ma dom w Świdnicy - 677
Pod skrzydła fundacji trafiła kolejna warcianka - młodziutka sunia która została znaleziona na terenie powiatu Maków mazowiecki i bardzo szybko zabezpieczona.
Udało się znaleźć dom tymczasowy dla Lili i tak o to trafiła do Iwony i jej rodziny oraz rezydenta warciaka Bruno.
Lili początkowo wykazywała potężną lękliwość, która przejawiała się siusianiem pod siebie przy każdym dotyku ręki człowieka.Została odrobaczona i zaszczepiona przeciw wściekliźnie. Bardzo powoli otwierała się przy pani Małgosi i uruchamiała ogonek.
Bardzo dziękujemy Pani Małgosi za zabezpieczenie suni oraz Panu Rafałowi za pomoc w transporcie suni do domu tymczasowego mimo ciężkich warunków pogodowych które panowały.
Poznajcie tą piękną kruszynkę..
Wydatki na Lili:
Rok 2022
65 zł badanie kliniczne
155 zł badanie krwi profil rozszerzony
30 zł morfologia
120 zł badanie w kierunku niedoczynności tarczycy
80 zł USG jamy brzusznej
Jestem zaszczycona, że znalazłam się w gronie tak cudownych istot, ludzi i psów. Jeszcze do przedwczoraj nie wiedziałam nawet, ze jestem Goldenem. A tutaj proszę. Nie dość że jestem, to jeszcze w tak zacnym gronie.
Opowiem Wam wszystko od początku. Uprzedzam, ze ten początek to taki sobie.
Miałam kiedyś dom, ale kompletnie mi się nie udał. Straciłam go i myślałam, że nić lepszego, ani nawet gorszego mnie w życiu nie czeka. Aż do momentu, kiedy na mojej drodze pojawiła się pani Małgosia.
Wszystko bardzo szybko się potoczyło i za kilka dni znalazłam się w cudownym w domu w Krapkowicach, pełnym ciepła, smaczków i wygodnych łóżek.
Przywiózł mnie tutaj superbohater Rafał, który przejechał naraz ponad 1000 km tylko (lub aż) po to, żeby mi było dobrze. Czy ktoś zrobił kiedyś coś takiego dla Was, kiedy w ogóle Was nie znał?
A on dla mnie zrobił. I powiedział, że nawet 2000 by pojechał, żebym tylko była szczęśliwa NIgdy mu tego nie zapomnę!
Pani Małgosia, która jako pierwsza wyciągnęła do mnie pomocną dłoń mówiła, że moja psychika jest „skopana”, bo bałam się każdego ruchu, czołgałam i posikiwałam. Tak było, bo stale miałam w głowie tego złego człowieka, który mnie bił i trochę się obawiałam, ze inni też są tacy.
Ale wiecie co? Nie są! Ludzie są cudowni, a Ci w moim nowym domu to już w ogóle. Mieszka ich tu czterech, dwóch dużych i dwóch małych. Tego najmniejszego mam stale na oku. Na szczęście do mnie nie podchodzi, bo trochę mu jeszcze nie ufam, bo strasznie nieskoordynowany jest. Druga mała jest super fajna, stale się do mnie uśmiecha. A Ci dwaj wielcy to już wręcz idealni. Stale wypadają z nich jakie dobrotki i miłe słówka. Najlepsza jest ruda. Daje mi jeść i strasznie cieszy się, jak robię kupę na dworze. .
Na dworze czuję się już bardzo dobrze, dzisiaj pogoniłam nawet kota sąsiadów. W domu jeszcze nie czuję się tak swobodnie, ale mam tam dużo przestrzeni. Chociaż korzystam tylko z niewielkiej jej części, kawałka podłogi przy drzwiach i legowiska.
Mieszka też tutaj Bruno, który przez dwa dni nauczył mnie więcej życia niż wszystkie inne psy, które dotąd spotkałam. Uwielbiam go, chociaż jak zobaczyłam go pierwszy raz, wystraszyłam się nie na żarty. Ale to dusza pies, oddał mi nawet swoje łóżko.
Za mną już 2 doby na tymczasie, bez wątpienia 2 najlepsze dni w moim życiu. Wrzucam Wam kilka fotek z tego czasu.
Pozdrawiamy Cie z Krakowa Lili, miziamy i całujemy nosek 🥰. Widzisz, świat jest piękny i już zawsze tak będzie kruszynko. Miziaki też dla Brunusia ❤️. Pilnuj się Go i słuchaj uważnie. 🐾🐾🐾💕
_________________ MONIKA i RAFAŁ "Jest twoim przyjacielem, partnerem, obrońcą, twoim psem. Jesteś jego życiem, miłością, przewodnikiem. Będzie twój, wierny i oddany do ostatniego uderzenia serca. Winien mu jesteś zasłużyć na to oddanie"
Wpadam podzielić się kilkoma doświadczeniami z mojego nowego życia.
Dzisiaj mija piąta doba mojego tymczasu, a u mnie praktycznie w codziennie coś nowego.
Od wczoraj już bez groszków, acz nieśmiało schodzę i wchodzę po schodach. Drzwi już tez nie są dla mnie barierą nie do przejścia i przekraczam z dumą, jak gdyby nigdy nic. Chociaż uwierzcie, że w głębi duszy jeszcze się cykam.
Kuchnia to miejsce, w którym czuję się na tyle dobrze, że zdarza mi się w niej nawet przysnąć, ale inne pomieszczenia stale są dla mnie obszarem, w którym nie zagrzewam miejsca. Chociaż dzisiaj ruda zachęciła mnie i zęrknęłam nieśmiało tu i ówdzie.
Ruda mówi, że jestem bardzo mądra i ze przypominam jej Mo, sukę, która umarła rok temu. Wysoki mówi, że jestem jej reinkarnacją z dłuższym włosem.
W domu jestem praktycznie niezauważalna, no chyba że w kuchni, to wtedy śmiałość mi się udziela. Tu jest jedzenie, a jak jest jedzenie to ja zapominam się bać. W ogóle to już coraz mniej się boję. Nawet tego małego. Chociaż dla pewności z oka go nie spuszczam.
Fajne są tutaj te dzieciaki, wcale mi się nie narzucają. Z takimi to ja się mogę nawet zaprzyjaźnić. W ogóle jakby ktoś o mnie pytał to ja chętnie dogadam się ze wszystkimi. Ale oczywiście potrzebuję jeszcze trochę czasu. W domu zachowam czystość i nie nabroję, to juz opanowałam. Z natury jestem nie tylko mądra ale i grzeczna. Nie żebym sama się tak przechwalała, ale Ruda tak mówi. Ona w ogóle tak dużo wie i mnie rozumie. Uwielbiam ją, dlatego tęsknię jak gdzieś wychodzi beze mnie. Jak chodzimy na spacer, trzymam się blisko niej żeby mi się nie zgubiła. Nawet nie trzeba mnie przywoływać, sama wiem że moje miejsce jest przy człowieku.
No tyle na dzisiaj. Trzymajcie się ciepło w tym niespokojnym dniu.
Dzisiaj mija tydzień, od kiedy trafiłam do Krapkowic. Każdy z 7 dni przynosił coś nowego, lepszego dla mnie. Z dnia na dzień jest coraz mniej rzeczy, które powodują u mnie strach.
Do domu wchodzę i wychodzę z podniesioną głową i merdającym ogonem, chociaż początkowo ciężko mi było przekroczyć każde drzwi. No i schody, to dopiero była kupa strachu. A dzisiaj to już dla mnie pestka i potrafię sobie tak za Rudą wchodzić tam i z powrotem, żeby jej towarzyszyć.
Zaczęłam też chodzić na spacery poza ogród. Ogród jest superancki, ale ten świat też jest megaśny. Tyle co ja się tam analizuję zapachów, to dawno nie miałam okazji. Ruda mówi, że pięknie chodzę na smyczy.
Nie ciągnę i nie plątam się pod nogami. A jak stajemy ta ja też grzecznie stoję.
Ps. A mówiłam Wam już, ze wszystkie swoje potrzeby załatwiam na zewnątrz?
Ps 2. I umiem już komendę siad.
Melduję się, bo wiem że o mnie pytacie.
U mnie coraz lepiej, nabrałam trochę wagi i Ruda mówi, że już nie wyglądam na wychodzonego kundla. Mówi, że z dnia na dzień staję się coraz piękniejsza, a ja z tym nie polemizuję. Zresztą oceńcie sami, wrzucam kilka fotek.
Na zdjęciach tego nie widać, ale stale zdarza mi się spanikować. Kiedy sobie nie radzę, lubię się zaszyć w garderobie i wyjdę dopiero, kiedy Ruda otwiera drzwi komórki No i wieczorem coś mi się przypomina strasznego i wtedy piszczę trochę pod drzwiami sypialni. Ale to niedługo, zazwyczaj Bruno mnie uspokaja i idziemy spać.
Ten Bruno to w ogóle wiele mnie uczy, np. leżeć jak Golden.
W ogóle to wszyscy tutaj bardzo się starają, żeby mi było miło. Aż niekiedy nie dowierzam, że z człowiekami można się tak dobrze rozumieć. Lubię ich, a szczególnie tego najmniejszego. Za nim poszłabym w ogień i czuję wewnętrzny głos, który nakazuje mi go ochronić przed wszelkim złem.
A na koniec dodam, że czuję się już na tyle dobrze, że jutro wybieram się do weterynarza. Oczywiście z Rudą, żeby mnie wspierała, jakby moja odwaga jednak zawiodła. Będą mi pobierać krew i robić USG. Trzymajcie kciuki.
Dzisiaj zaczyna się moje prawdziwe nowe życie. Ostatni miesiąc był tylko przedsionkiem do bram szczęścia. Chociaż uczciwie przyznaję, że i tutaj było bardzo fajnie. Początkowo bardzo się bałam, ale z każdym dniem nabierałam pewności, że ludzie to ogólnie fajni są i wcale nie chcą mi zrobić krzywdy.
A poza tym przez ostatni miesiąc wypiękniałam i trochę masy nabrałam.
Jestem gotowa na nowe i z nieśmiałą odwagą spoglądam w przyszłość.
Miło mi ogłosić, że Lili została adoptowana.
Nasza rudo włosowa piękność zamieszkała z Paulą i jej rodziną.
Lili dobrze zniosła podróż do nowego miejsca, zmiana domu nie spowodowała u niej wycofania. Szybko zaufała nowej rodzinie od której dostaję ogrom miłości i cierpliwości 😊
Dziś mija 12 doba jak Lili jest u nas.
Wow, jak ten czas leci
Początkowo Lili była dość mocno zdystansowana, upodobała sobie miejsce przy drzwiach wejściowych i głównie tam przesiadywała.
Dziś mogę śmiało powiedzieć, że jest to zupełnie inny pies niż na początku, z dnia na dzień coraz bardziej się przed nami otwiera, na spacerach chodzi już z uniesionym ogonkiem, nawet poznała koleżankę seterka, wulkana energii i wspólnie bawią się na łące. https://www.youtube.com/shorts/KFYV_dhNV_M
Od paru dni już z pełną śmiałością podchodzi do nas na pieszczoty, niechętnie ale powoli - stopniowo zaczyna bawić się swoimi zabawkami, trochę jej w tym pomagamy, bo wcześniej poza DT chyba nikt się z nią nie bawił i nie wie co i jak .
Do wykonania badanie kału, czy nie ma pasożytów, jeśli nic się nie znajdzie, zostaną przeprowadzone badania na alergię (drapie się).
Witam ponownie, Lili już całkiem zaaklimatyzowała się w nowym miejscu, w między czasie dostała cieczkę i musieliśmy ją trochę odizolować od innych psów, bo wariowała .
Nasza grzeczna psinka ma też swoje grzeszki. Otóż parę razy zdarzyło jej się podkradać jedzenie ze stołu, więc na stole nie zostaje już nic co mogłoby wylądować w jej brzuszku ( i dobrze, w końcu ktoś nauczył nas porządku!).
Jest progres co do wsiadania do samochodu. Wcześniej Liliana kładła się na ziemię i wręcz przyklejała się do podłoża, dziś potrafi wejść już sama, jeszcze niepewnie ale chowa się pod fotel pasażera i ładnie czeka na koniec podróży.
Mieliśmy również kłopoty z przechodzeniem blisko autobusów i tirów. Bardzo bała się dużych samochodów a jak tir spuścił ciśnienie to już w długą totalnie.
Dziś potrafi przejść ładnie obok i nie robi to na niej większego wrażenia.
Z rana mamy już swoje rytuały, kiedy podchodzę do córki, wie , ze będzie pobudka - wskakuje na łóżko i prosi o głaski. Jak córka nie wstaje, to trąca ją noskiem
A tak poza tym to kochany pies, czasem mam wrażenie, że rozumie wszystko co do niej mówię, bo dużo z nią rozmawiam
W najbliższym czasie przeprowadzimy sterylizację, niestety zabieg musiał zostać odłożony na czas cieczki
Zostawiam wam parę fotek, patrzcie jakie cudo mamy!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum