LADY w 2012 roku została adoptowana i zamieszkała w Stargardzie Szczecińskim.

Kochani wczoraj mieliśmy dobre wieści, dzisiaj niestety zaczynamy od smutnych
Odeszła od nas Warcianka LADY [*] 16 lipca 2016 roku na nowotwór kości.

Przekazujemy kilka słów od pana Daniela, który adoptował Lady:
„Na adopcję Lady zdecydowałem się od razu jak zobaczyłem ją w schronisku. Smutne oczy spoglądały na mnie przez kraty klatki, w której była zamknięta.
Lady była psem w typie Golden Retrievera, dlaczego w typie a nie czystym, bo pochodzenie nie było potwierdzone, jednak nie miało to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Po rezerwacji Lady (wiem jak to brzmi) ale nie mogłem jej wyciągnąć od razu z klatki bo musiała przejść kwarantannę) nie mogłem doczekać się dnia kiedy ze mną zamieszka. Stało się, Lady jest ze mną. Nie będę długo pisał, bo chyba nie o to chodzi aby pisać i pisać bez końca, ale o to by oddać szczegóły. Lady była bardzo żywym psem, adoptowana jako 3-4 letni golden choć moim zdaniem miała koło 7, nie ważne. Ważne jest to, że żywa była jakby miała rok. Wiecznie morda uśmiechnięta i wiecznie ogon merdający na wszystkie strony świata, nie pozwalały myśleć że jest inaczej. Praktycznie Lady była psem o jakim marzyłem, żywiołowym, nieobliczalnym, chętnym do zabawy i współpracy. Nie miała w sobie agresji i nie stroniła od innych ludzi, ale miała wadę, przez którą prawdopodobnie znalazła się w schronisku- mianowicie nie było dla niej przeszkody aby uciec i pohasać „na wolności”. Po setnej z kolei próbie przywołania jej stwierdziłem, że jak zgłodnieje to wróci i faktycznie tak było. Jako, że mieszkam w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają i na osiedlu gdzie wszystkie psy są „nasze” osiedlowe nie bałem się, że coś się stanie. Lady miała ograniczone zaufanie do ludzi i jak nawiewała to nawet sąsiadka na kiełbaskę nie mogła jej zwabić aby złapać. Jedynymi osobami, które mogły ją przywołać byliśmy ja i moja żona. Nie odpuszczała żadnej kałuży, stawu, rzeki czy jeziora a aportować z wody mogła godzinami.
Niestety po rocznej walce z rakiem kości, Lady została poddana eutanazji, aby ulżyć jej cierpieniom.
O przygodach z Lady mógłbym pisać godzinami i pewnie cała książka mogłaby z tego powstać ale są dwie przeszkody, pierwsza z nich nie jestem pisarzem, druga – utrata wciąż boli.”

Z tego miejsca serdecznie dziękujemy panu Danielowi za wspaniałą opiekę nad Lady

Lady biegaj szczęśliwie, wolna od bólu za Tęczowym Mostem