VII Zjazd forumowiczów fundacji Warta Goldena odbył się w dniach 25-27.10.2013 w niewielkiej, aczkolwiek urokliwej miejscowości Zaborze. Do dyspozycji mieliśmy cały ośrodek Wingpol, zatem nasze psiaki warciaki mogły swobodnie biegać po zamkniętym ośrodku, a my nie musieliśmy się martwić o niepowołanych gości. Jako że forumowicze docierali praktycznie z każdego zakątka naszego kraju, zjeżdżaliśmy się właściwie przez cały dzień, od rana do bardzo późnego wieczora, a że dojazd był skomplikowany a na miejscu absolutnie nie było zasięgu sieci komórkowych, to pierwsze przygody zaczęły się jeszcze przed przybyciem na miejsce. Natomiast właśnie wieczorem, kiedy większość z nasz dotarła już szczęśliwie do ośrodka rozpoczęliśmy pierwsze zjazdowe ognisko, na którym Ci co się jeszcze nie znali, mogli się poznać a Ci co się znali przywitać, wyściskać (wszak codziennie się nie widujemy), powspominać, pośmiać się i dowiedzieć się co dobrego u naszych przyjaciół, zarówno tych futrzanych jak i bardziej ludzkich :). Przy ognisku nie zabrakło „ogniskowego” jedzenia (przez co każdy mógł mieć całe stadko psich przyjaciół, czekających na kawałek kiełbaski czy innych pyszności), picia ale też wszelkich aukcji, licytacji, konkursów i nagród.Jak można było się spodziewać, ostatni biesiadnicy zakończyli długie i zapewne bardzo poważne rozmowy bardzo późną nocą, a właściwie wczesnym rankiem. Jednak dla najbardziej wytrwałych imprezowiczów nie było zbyt wiele czasu na sen, bo już rano było szybkie śniadanko i spotkanie z naszym gościem, Panią Beatą Kulisiewicz, która poprowadziła wykład na świeżym powietrzu pokazując nam tajniki dogoterapii. Opowiedziała nam historię swojej przygody z psami pokazując jednocześnie metody szkolenia i nauki psów. Później długi spacer z naszymi kudłatymi podopiecznymi po okolicznych lasach, a że tereny piękne, to i spacery były długie i wyczerpujące.

Po spacerze każdy miał czas na załatwienie między sobą różnych spraw organizacyjnych, służbowych lub też czysto towarzysko-przyjacielskich. Wieczorem natomiast kolejne ognisko, licytacje, zbiórki pieniędzy na fundację i oczywiście masa pysznego jedzenia, picia, rozmów o psach, fundacji, kolejnych pomysłach i w ogóle jak to przy ognisku bywa, o wszystkim i niczym. Oczywiście do tego wszystkiego było dużo śmiechu i śpiewania przy dźwiękach gitar… znów do rana 🙂 Organizacyjnie zjazd jak zwykle dopięty na przysłowiowy „ostatni guzik”. Nawet pogoda wydawała się być tak piękna, jakby została zamówiona akurat na czas naszego pobytu. Niedziela oczywiście obudziła nas pięknym słońcem, zatem po śniadaniu wybraliśmy się na spacer, później jeszcze wspólne zdjęcie i powoli wszyscy zaczęliśmy się żegnać i rozjeżdżać w swoje strony. Większość naszych pociech w samochodach zmęczona natychmiast zasnęła a my zniecierpliwieni już kolejnych zjazdów w tak niepowtarzalnej atmosferze snując plany następnych spotkań, pomknęliśmy do domów.