10 psich przepisów

Dzisiaj będziemy gotować! Zdrowo i smacznie. Z góry rozwiejemy Wasze wątpliwości, nie będą to przepisy na najlepszego schabowego, czy idealną zupę pomidorową. Gotujemy dla psiaków i z psiakami. Tak, tak! Jak coś ciekawego dzieje się w kuchni to Goldeny zawsze muszą brać w tym udział. Czy tego chcemy, czy nie.

 

A zatem z radością prezentujemy Wam sprawdzone przepisy na dania niczym z psiej restauracji!

 

Zanim jednak przystąpicie do działania, sprawdźcie, czy w przepisie nie ma składników, które uczulają Waszego Przyjaciela. Skontrolujcie też, jakość i skład produktów.

 

  1. Suszona smaczki wołowe*

Składniki:

– 500 gram mięsa wołowego, niemielonego

 

Wykonanie:

Mięso podzielić na kawałki ok. 1×1 cm, blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia i położyć tak, żeby się nie stykały. Nagrzać piekarnik na 150 stopni Celsjusza i do nagrzanego wstawić na godzinę. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę na 100 stopni i zostawić uchylone lekko drzwiczki – tak zostawić na dwie godziny. Odłożyć w pokojowej temperaturze do wystudzenia i wyschnięcia. Przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku – nawet rok czasu!

 

  1. Ciastka Bananowe*

Składniki:

-370g mąki pełnoziarnistej

-100 ml chudego mleka

-1 jajko

-1 rozgnieciony banan

Wykonanie:

Składniki zagnieść aż do uformowania ciasta, potem rozwałkować ciasto na grubość ok 1 cm i powycinać w kształty kwadratów. Piekarnik nagrzać do temperatury 150 stopni – wyłożyć blachę papierem i włożyć ciastka do nagrzanego piekarnika i piec ok 30 minut.

 

  1. Krakersy warzywne*

Składniki:

– 1 cukinia

– 1 marchewka

– 1 jajko

– 1 łyżka oleju słonecznikowego

– 150g mąki pełnoziarnistej

– 1-2 łyżki mleka

Wykonanie:

Na drobnych oczkach tarki zetrzeć cukinię i marchewkę. Następnie wymieszać z jajkami i olejem.  Stopniowo dodawać do masy mąkę oraz mleko w zależności od gęstości ciasta (można zstąpić wodą) – musi powstać masa, którą można formować. Piekarnik rozgrzać do 175 stopni. Na wyłożoną papierem blachę wykładać „krakersy”, formując je przy pomocy łyżeczki od herbaty. Piec 20-25 minut. Pozostawić w wyłączonym piekarniku, żeby trochę wyschły.

 

  1. Ciastka owsiano-marchewkowe*

Składniki:

– 450g mąki pełnoziarnistej

– 170g płatków owsianych

– 30g smalcu

– 1 łyżka

– 40g startego sera

– 400ml niesolonego bulionu

– 3 marchewki

Wykonanie:

Marchewki zetrzeć na drobnych oczkach tarki. Mąkę, płatki owsiane, tłuszcz i parmezan wymieszać ze sobą, dodać marchewki i stopniowo wlewać wywar do uzyskania konsystencji ciasta. Rozwałkować na grubość 5mm i powycinać w wybrane kształty. Piec w piekarniku nagrzanym do 160 stopni przez 40-50 minut.

 

  1. „Powiew świeżości”*

Składniki:

– 150g instant kaszy kukurydzianej (polenty)

– 1 łyżka dowolnego oleju

– 125 ml niesolonego bulionu

– 1 jajko

– 1 łyżka startego sera

– 2 łyżki drobno posiekanych liści mięty

Wykonanie:

Kaszę wymieszać z olejem, zagotować bulion – wsypać kaszę i pozwolić gotować się kilka minut pod przykryciem. Ostudzić kaszę. Piekarnik nagrzać do 175 stopni – wyłożyć blachę papierem.  Pozostałe składniki wgnieść w masę powstałą z kaszy. Formować rękoma kulki wielkości orzecha włoskiego. Piec 40 minut w nagrzanym piekarniku – po upieczeniu zostawić do przeschnięcia ok. godzinę w piekarniku.

 

  1. Psie lody*

Składniki i wykonanie

Do przygotowania psich lodów możemy wykorzystać wiele składników z naszej kuchni

Przykładowo: naturalne masło orzechowe – zmiksowane z bananami – zamrozić w kongu i podawać w gorące dni. Można też mrozić naturalny jogurt – a nawet zamrozić w kongu mokrą karmę.

 

  1. Rybne ciasteczka*

Składniki:

– Tuńczyk w sosie własnym z puszki (wybierać z jak najmniejszą zawartością soli – lub kupić świeżego tuńczyka – uwaga na ości!!!)

– 1 lub 1 i 1/2 szklanki mąki

– 1 łyżka dowolnego oleju

Wykonanie:

Zmiksować rybę, dodać do niej olej i stopniowo dodawać mąkę aż do uzyskania ciasta, które można formować. Uformować ciasteczka. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 175 stopni i piec ok. 40-45 minut.

 

  1. Kuleczki z dyni

Składniki:

– ½ szklanki dyni w puszce, lub świeżej

– 4 łyżki stołowe wody

– 2 szklanki mąki razowej

– 2 łyżki stołowe oleju pochodzenia roślinnego

– ¼ łyżeczki proszku do pieczenia

– ¼ łyżeczki sody oczyszczonej

– 4 łyżki stołowe melasy

 

Wykonanie:

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Zmieszaj dynię, melasę, olej i wodę. Dodaj mąkę razową, sodę oczyszczoną, proszek do pieczenia oraz cynamon. Mieszaj do uzyskania gładkiej masy. Nabieraj po łyżeczce masy i formuj z niej kule (najlepiej, jeśli będziesz to robić wilgotnymi dłońmi). Przygotowane kuleczki rozłóż na delikatnie wysmarowanej tłuszczem blasze do pieczenie i poklep widelcem. Piecz około 25 minut.

 

  1. Danie na zawołanie

Składniki:

             – 400 gram płatków owsianych

             – 300 gram mielonego mięsa z indyka

             – 1 duża marchewka

             – 1 seler

             – 3 łyżki oleju

Wykonanie:
Płatki ugotuj w niewielkiej ilości wody ze startą marchewką i selerem, dodaj mięso, podduś 10 min. na wolnym ogniu.

 

  1. Lekko i przyjemnie

Składniki:

1 woreczek ryżu

2 duże marchewki

1 jeden seler

1 pierś z indyka

Wykonanie:

Pierś z indyka, marchewkę, seler pokroić w kosteczkę.  Gotować, do miękkości. W powstałym wywarze ugotować ryż ( bez woreczka). Gotować tak, długo aż ryż będzie miękki.  Ostudzić przed podaniem.

 

Źródło:

Przepisy od 1- 7 pochodzą z książki: „Frisst nicht, gibt’s nicht. Kochen für den Hund – Ingeborg Pils”

https://www.booklooker.de/B%C3%BCcher/Ingeborg-Pils+Frisst-nicht-gibt-s-nicht-Kochen-f%C3%BCr-den-Hund/id/A02heTK901ZZu

10 pomysłów na urozmaicenie spaceru z psem

Kiedyś usłyszałam stwierdzenie, że spacer z psem jest odzwierciedleniem relacji, jaka łączy opiekuna ze swoim czworonogiem. Długo się nad tym zastanawiałam i znajduję w tym dużo prawdy i sensu.

 

Myślę, że każdy z nas powinien zadać sobie kilka pytań: czy spacer z psem jest dla mnie uciążliwym obowiązkiem, czy przyjmą formą spędzania czasu? czy w trakcie spaceru wypatruję jego końca, czy tak dobrze się bawię z psem, że zapominam o mijającym czasie?

 

Osobiście staram się, aby każdy spacer z Bezą był inny, ciekawy i przynosił jej jak najwięcej radości. Chętnie podzielę się z Wami moimi sposobami na ciekawy spacery. Jednak zanim przejdę do sedna oto kilka zasad, które odmieniły oblicze naszych spacerów: nie korzystajcie z telefonu (najlepiej wyłączcie Internet na czas spaceru), zarezerwujcie minimum 20 minut na krótkie i 40 minut na długie spacery, pamiętajcie o interwałowej strukturze spaceru i przede wszystkim obserwujcie samopoczucie Waszego psa i pamiętajcie o jego potrzebach.

 

10 pomysłów, w jaki sposób możecie urozmaicić spacer Waszym psom

 

  1. Interaktywne karmienie w naturze – dzieliłam się już z Wami wieloma pomysłami na interaktywne karmienie w domu, teraz polecam rozszerzyć tę formę karmienia na spacery. Możecie wykorzystać korę drzew i do niej powtykać smaczki lub jedzonko, lecz nie chowajcie jedzenia powyżej poziomu nosa Waszego psa, ponieważ może to za mocno pobudzać i prowokować do skakania. Oprócz w korę drzew, możecie również chować smaczki na dużych kamieniach (większych niż pies byłby w stanie połknąć) lub pod liśćmi. Możecie również zabrać ze sobą wcześniej przygotowaną butelkę z dziurkami w dnie i zawiesić ją na gałęzi w taki sposób, aby pies mógł do niej dosięgnąć i trącając, czy to głową, czy łapą wysypywać sobie smaczki. Pamiętajcie, aby zawsze przed zabawą wydać komendę “proszę”, “szukaj”. Dzięki temu uniknięcie niechcianego wzmacniania przeszukiwania trawników za resztkami jedzenia.
  2.  

  3. Poszukiwacze skarbów – to kolejna forma zabawy z psem na spacerze, tylko tym razem chowamy np. zabawkę, naszą rękawiczkę, czy inny przedmiot, który Wasz pies chętnie poszuka. Na początku chowajcie go w miejsca łatwo dostępne, widoczne, tak aby uniknąć frustracji. Z biegiem czasu możecie podnosić poziom trudności.
  4.  

  5. Tor przeszkód – wykorzystajcie dostępną Wam infrastrukturę. Może na trasie Waszego spaceru są jakieś słupki lub latarnie ustawione w rzędzie i będziecie mogli spróbować przeprowadzić psa slalomem między nimi. A może w Waszym parku jest leżący pień drzewa, który będzie doskonale nadawał się do nauki utrzymywania równowagi. Taka forma aktywności to świetna zabawa i jednocześnie duży wysiłek fizyczny. Pamiętajcie, że wszystkie powierzchnie, które wybieracie do ćwiczeń muszą być stabilne i bezpieczne, aby nie doprowadzić do kontuzji.
  6.  

  7. Wycieczka – spacerowanie ciągle tymi samymi ścieżkami może znudzić się każdemu. Zabierzcie psa na wycieczkę. Może to być zupełnie nowe miejsce, które przyniesie wiele nowych doznań, a może wybierzecie się do miejsca, które rzadko odwiedzacie, a Wasz pies bardzo lubi. Wycieczka w góry, wypad nad wodę, spacer po lesie – możliwości jest wiele.
  8.  

  9. Spotkanie towarzyskie – chyba każdy z nas lubi spotykać się ze znajomymi. Zorganizujcie spotkanie towarzyskie Waszym psom. Zaproście na wspólny spacer psiego kumpla lub ulubionego członka ludzkiej rodziny. Zapewniam Was, że Wasz pies będzie bardzo zadowolony z takiego spotkania.
  10.  

  11. Psi wybieg – pozostajemy w temacie spotkań towarzyskich. Zabawa na psim wybiegu to fajna rozrywka dla psa, ma możliwość swobodnie biegać i spędzić czas z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Jednak bardzo ważne jest, abyście prawidłowo interpretowali zachowania psów spędzających czas na wybiegu razem z Waszym pupilem. Zabawa w berka szybko może się przerodzić w pogoń i polowanie na najsłabszego, a zapasy w demonstrację sił, a nawet walkę. Miejcie to na uwadze i korzystajcie z psich wybiegów mądrze.
  12.  

  13. Nauka – pewnie niewiele osób w ogóle rozważa naukę w kategoriach zabawy, czy mile spędzonego czasu 😉 jednak uwierzcie, że wiele psów czerpie ogromną satysfakcję z pracy ze swoim opiekunem. Poćwiczcie posłuszeństwo, nauczcie psiaka nowej sztuczki lub komendy, a zobaczycie jaki będzie dumny i zadowolony, a może po pewnym czasie również i Wy zauważycie pozytywne efekty.
  14.  

  15. Robienie nic – po prostu bądźcie razem. Usiądźcie na ławce czy kocu i delektujcie się wspólną chwilą “tu i teraz”. Możecie zaproponować psu delikatny masaż, lub tylko głaskać go w miejscach, które lubi najbardziej, a może Waszym psom wystarczy to, że będziecie obok nie zajęci niczym innym, żadnym telefonem, laptopem, sprzątaniem, gotowaniem, pracą – po prostu będziecie dla psa.
  16.  

  17. Zmiana przewodnika – czy próbowaliście kiedyś oddać prowadzenie Waszemu psu? Pozwolić mu prowadzić takimi ścieżkami, jakimi chce iść? Jeśli macie w Waszych okolicach bezpieczne miejsce, aby wypróbować taki spacer to mocno polecam. Wasz pies będzie mógł swobodnie eksplorować nowe miejsca, a jednocześnie poczuje, że mu ufacie i że jego zdanie też się liczy.
  18.  

  19. Zabawa, zabaw, zabawa – oczywistą oczywistość zostawiłam na koniec. To, że zabawa to świetne urozmaicenie spaceru to wie każdy, lecz gdyby brakowało Wam pomysłu na nową formę zabawy, to zapraszam do lektury jednego z poprzednich artykułów, w którym znajdziecie 10 propozycji na zabawę z psem.

 

Autor: Paulina Mikuła

GOLDEN W KAJAKU

Oswajamy kajak

 

  • zaczynamy od wyszukania najłatwiejszej i najkrótszej trasy i akwenu. Rzeka powinna być płytka i najlepiej z piaszczystym dnem. Polecamy Rezerwat w Pomiechówku, rzekę Wkrę ( dla mieszkańców Warszawy), gdzie woda jest czysta, widać piaszczyste dno, a w zależności od jej stanu, czasem sięga jedynie do kolan.
  • uprzedzamy wypożyczalnię, że będziemy z psem. Najlepszy układ to jedna osoba z psem, a reszta rodziny, towarzystwa w drugim. Wybieramy możliwie szeroki ( wypożyczalnie często mają różne modele kajaków, warto o to zapytać).
  • przyzwyczajamy psa i oswajamy z kajakiem na lądzie! Uczymy komend “siad”, “leżeć”, “zostań” i nagradzamy smaczkami. Gdy opanuje te umiejętności na lądzie, powtarzamy to samo, ale na wodzie. Jedna osoba stoi w wodzie po kolana, blisko brzegu, i trzyma, asekuruje kajak. Pies musi nauczyć się, że kajak nie jest stabilny, kołysze się i musi wówczas reagować na komendy. Inaczej czeka Was wywrotka 🙂

Za każde pozostanie na miejscu, nie podnoszenie się podczas lekkiego kołysania kajakiem, nagradzamy psa i chwalimy.

  • koniecznie trzeba przygotować wyrównanie dna kajaka pod psa. My zazwyczaj kładziemy dwa, grube ręczniki na kapok, dzięki czemu poziom siedziska jest wyrównany z podłogą. Sprawdza się też karimata, czy mata do jogi, ale pamiętajcie, że pies ją zniszczy pazurami, wyskakując i wskakując do kajaka za każdym razem, więc nie warto brać nic cennego. Mniejsze psy świetnie sobie poradzą.
  • miejsce psa jest zawsze z przodu, osoba wiosłująca jest za psem. Wówczas widzicie co się dzieje, macie kontrolę.

 

Temperament psa

  • każdy Golden jest podekscytowany wodą, kaczkami czy innymi ptakami. Musicie mieć pewność, że na widok czapli, czy kaczki Wasz Golden nie wyskoczy nagle z kajaka i nie wywróci Was. Nasz, nauczony, zawsze reaguje tylko piszczeniem i czasem, szczeknięciem, ale pozostaje w kajaku i nawet jak próbuje wstać to na komendę zaraz się kładzie,
  • pies będący w kajaku często zmienia pozycje, czyli siedzi lub leży, potrafi siedzieć tyłem do kierunku płynięcia,
  • jeżeli pies zaczyna się niecierpliwić, zróbcie postój na kąpiel, rzucanie piłeczki do wody. ZAWSZE pomaga!

 

Ochrona przed słońcem

 

  • pamiętaj, że pies również może się przegrzać. Róbcie postoje, wybierajcie trasy z porośniętym brzegiem, cieniem. Weźcie poidełko dla psa, ale nasz pies pije wodę  tylko z rzeki,
  • jeśli jest zbyt gorąco można zamoczyć w wodzie cały ręcznik, wykręcić i położyć na kilka minut psu na grzbiecie,
  • warto wykorzystać koniec wakacji, początek września, gdy woda jest ciepła, a słońce już nie aż tak rażące.

 

Kapok dla wtajemniczonych

 

  • na trasach, gdzie woda sięga do ud, albo tylko do kolan, nie ma potrzeby zakładania psu kapoka. Jeśli wybieracie się na Mazury, gdzie woda jest głęboka, nie znacie akwenu, albo będziecie przepływać przez jeziora, wówczas kapok dla psa jest obowiązkowy. Na rynku jest ich olbrzymi wybór w korzystnych cenach.

 

Kostium, sportowe ubranie

 

  • pływając z Goldenem, zawsze wszystko jest mokre w środku, a ociekające futro dodatkowo stale dostarcza wody do środka. Warto wziąć ze sobą gąbkę, szmatkę do wycierania, jak i rzeczy do przebrania już po powrocie.

 

Pamiętaj!
  • nie zmuszamy psa, jeśli nie chce czegoś zrobić czy też boi się,
  • każdy pies ma inny temperament i może się okazać, że cały dzień, przez kilka godzin płynięcia w kajaku, Wasz pies szczeka i denerwuje się,
  • pamiętajcie o nagradzaniu psa i o częstych postojach. Zróbcie postój, piknik, a psiak w tym czasie porusza się i załatwi swoje potrzeby.

 

 

Udanych wypraw!

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.2

Wspomnienie Pauli Smutnickiej

Historia szósta o adopcji Emmy

 

Emma

Mam na imię Paula i moje doświadczenie w pracy w dziale adopcji to około 5 lat. Nigdy nie liczyłam adopcji psów, w których uczestniczyłam, bo każdy przypadek traktowałam indywidualnie i czułam różne emocje. Chcę opowiedzieć o najpiękniejszej adopcji… Ileż myśli i wspomnień naraz przemyka mi przez głowę… Ślipek i nasza heroiczna walka o znalezienie mu domu, ja jako nowicjuszka gotowa na wszystko, żeby tylko tego dokonać. Później były trudne adopcje, psy lękliwe, nieskończenie długo zamieszkujące swoje domy tymczasowe. 

 

Zaraz zaraz, a może adopcja Spajkusia przeze mnie była tą najpiękniejszą? Nie, jednak chyba 7 najpiękniejszych adopcji, czyli szczęśliwej siódemki, którą własnymi rękami z pomocą innych udało uratować się z piekła. Która to ta najpiękniejsza? Pamiętam jak Janek zadzwonił, że chce adoptować Lenora, bo jest otwarty i może mu pomóc mimo jego lęków i przewinień. Pamiętam rozmowę z nowymi opiekunami Pegi, gdy to ich wybrałam na nowy dom dla niej, gdy silne wzruszenie odbierało mowę. Te wszystkie rozmowy, odmowy, ciężkie decyzje… 

 

Która z tych adopcji była dla mnie najpiękniejsza? 

 

Opowiem o adopcji, która była moim drogowskazem, pokazując mi, czego jestem w stanie dokonać i czego tak bardzo pragnę – i tu zawieje banałem, ale chciałam zmieniać świat! Świat psich jednostek, świat rodzin z pustym miejscem w domu. Wprowadzić w ich życie złote iskry.

 

Zaczęło się to tak: do znajomej hodowczyni, która jest także weterynarzem, przyprowadzono suczkę, goldenkę, około pięcioletnią. Leżała zmęczona i zdezorientowana na chodniku. Chipa i adresówki brak, rozpoczęły się usilne poszukiwania właściciela. Jedną z osób udostępniających ogłoszenie byłam ja. Właściciel nie znalazł się, więc podjęto próbę znalezienia Babie nowego domu. Akurat byłam w odwiedzinach w hodowli, która stała się domem tymczasowym dla suczki, więc po zrobieniu zdjęć wypuściłam w wirtualny świat własne ogłoszenie. Moich rodziców bardzo wzruszyła ta historia. Los chciał, że ich przyjaciele, mieszkający za granicą, byli po stracie swojej ukochanej goldenki. Moja Mama, umawiając się z przyjaciółką na kawę, pokazała jej to ogłoszenie… emocji było wiele i obie Panie przeszły do działania. Telefony się urywały, między mną a Anią, przyjaciółką mamy,  między Anią a hodowczynią, między hodowczynią a mną. Co robić, adopcja psa, do prawie obcych ludzi i to jeszcze za granicę? Ale zapał nie mijał… ani mnie, ani nowej rodzinie. Po dokładnym wywiadzie i zgodzie hodowczyni postanowiłam osobiście dostarczyć Babę, a wkrótce z nowym już imieniem -Emmę – do nowego domu. Przygotowania, szczepienia, chip i paszport, a nawet strzyżenie zostało wykonane dzięki hodowczyni. Podróż przebiegła sprawnie, aż nadeszła godzina zero.

 

Emma w nowej rodzinie

Wszyscy stali na progu domu, w swojej posesji. Ania, ze łzami w oczach, trzy piękne córki w różnym wieku, podekscytowane i Ebi, weteran wojenny, zniecierpliwiony i chłodny. 

 

Moja własna goldenka, Wanilka, miała wtedy niecałe pół roku, napięcie i rozładowanie atmosfery zapewniła robiąc obfite siusiu na środku salonu. Na drzwiach lodówki wisiało ogłoszenie, które wykonałam z datą dzisiejszą i podpisem „Emma kommt”. Dalej, przy kanapie było nowe, miękkie legowisko i kilka zabawek. W kuchni był zestaw miseczek i całe zapasy karmy i smaczków. Usiedliśmy wszyscy w salonie, Emma zaczęła powoli witać się z domownikami. Pozytywnie zareagowała na najmłodszą dziewczynkę, dała się miziać Ani i pozostałym córkom, aż w końcu podeszła do Ebiego. Nie zabiegała o jego uwagę. Po prostu usiadła i tak już została do końca naszej wizyty…

 

Jak się domyślacie Emma najbardziej rozkochała w sobie właśnie Pana domu. Zrywał się wcześniej z pracy, aby chodzić z nią na długie spacery. Pomogła mu przejść przez różne stany emocjonalne związane z jego przeszłością. Cała rodzina pokochała Emmę i wspaniały kontakt mamy aż do teraz.

 

Niestety Emma po kilku latach odeszła na nowotwór pozostawiając wielką pustkę w sercu tej życzliwej rodziny. 

 

To była moja najpiękniejsza adopcja. Ta pierwsza.

 

Wspomnienie Kamili Drozd

Historia siódma o adopcjach Miśka, Badi, Tajgo

 

Kamila na fundacyjnym zjeździe

– Wszystkie adopcje bardzo cieszą i ciężko wybrać TĄ JEDYNĄ , bo każdy pies zostaje w naszej pamięci i często nadal mamy zażyły kontakt z tymi rodzinami – opowiada Kamila Drozd.

 

Pamiętam  jedną z pierwszych moich adopcji,  kiedy dzwoniłam z informacją do Pani Izy, że  została wybrana jako najlepszy kandydat na opiekuna dla psa i jej łzy szczęścia – zresztą obie ryczałyśmy, tak silne są to emocje.  Ale najbardziej pamięta się chyba te „trudne” psy i  obawę czy dany dom sobie na pewno z nim poradzi.

 

Tajgo i Krzysztof

Tak było z Miśkiem, charakternym goldenem, z którym nowi opiekunowie sobie świetnie poradzili i dalej wiedzie szczęśliwy życie z Tomkiem i Krystianną.

Wspaniale było też oglądać i słuchać  jak zlękniony Badi cudownie się otwierał i pokonywał swoje lęki  pod opieką cierpliwej Joanny.   

Ostatnia z moich adopcji to Tajgo – mały łobuz , który musiał bardzo długo czekać w hotelu, aż znajdzie swoją wymarzoną rodzinę na zawsze i która teraz wkłada niesłychany ogrom pracy by pokazać  mu jak cieszyć się życiem. 

 

– Adopcje to są często godziny rozmów przez telefon, rady, podpowiedzi, analizowanie zachowania, szukanie przyczyn chorób i na końcu tej drogi kiedy widzimy zaufanie i więź jaka powstaje wśród rodzin adopcyjnych z „naszymi” psiakami to coś, co daje mi radość i każda adopcję czyni tą najwspanialszą , sprawia, że chce się pomagać dalej – podkreśla wzruszona Kamila, “madka” Oskara i Blanki-Gałganki

 

 

Wspomnienie Kasi Naskręt

Historia ósma o adopcji Lily

 

Lily, Agnieszka i Konrad

Długo zastanawiałam się, która adopcja była dla mnie tą najważniejszą, tą którą zapamiętałam na długo. W tym krótkim czasie, kiedy pomagałam Fundacji było ich kilka, ale z całą pewnością mogę przyznać, że najbardziej utkwiła mi adopcja Lily ze szczęśliwej siódemki. Nie była to do końca “moja” adopcja, ale pamiętam ją najbardziej, ponieważ ja sama byłam domem tymczasowym i podjęłam się opieki nad sunią. Niby miałam opiekuna adopcyjnego, ale wiadomo, że nie był mi on potrzebny, bo sama działałam w dziale adopcji i znałam to wszystko od podszewki, dlatego dla mnie to była moja adopcja. 

 

Lily była psiakiem uratowanym z pseudohodowli wraz z innymi sześcioma psami. Przyjechała do nas późno w nocy, nieufna, brudna i śmierdząca. Byłam przerażona, że szczeniak, który ma 3-4 miesiące może bać się tak człowieka, że na jego widok kuli się i napina się cały. Do dnia dzisiejszego pamiętam ten widok i na samo wspomnienie mam łzy w oczach. 

 

Lily i Agnieszka

Zapytacie mnie dlaczego to taka wyjątkowa adopcja? Pewnie dlatego, że był to szczeniak, który mimo swojego wieku przeszedł tak wiele. Każde spojrzenie na nią wystarczało, żeby wiedzieć ile musiała wycierpieć. 

Szukaliśmy dla niej idealnego domu, domu gdzie byłby inny pies, bo zauważyliśmy, że przy naszej psiej rezydentce Daisy, otwierała się i była coraz bardziej śmiała. Jednocześnie szukaliśmy osób, które były świadome, że to pies po przejściach, który będzie potrzebował długich godzin pracy i cierpliwości i tak naprawdę nie wiemy czy jej lęk minie, czy osłabnie i czy w końcu zaufa człowiekowi. 

 

To był tak ciężki wybór, było wiele ankiet adopcyjnych i ta myśl, który dom wybrać? Który sobie poradzi? Długo zastanawiałam się co zrobić i gdzie będzie jej najlepiej? Bo to na nas, wolontariuszach, ciąży to poczucie odpowiedzialności czy wybraliśmy odpowiedni dom i odpowiednich ludzi dla tego psa. 

 

Lily i Jessi

Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie mogliśmy wybrać lepszych ludzi. Lily wpasowała się w tę rodzinę jakby była tam od zawsze. A oni podarowali jej to, czego jej tak bardzo brakowało- czas, cierpliwość i miłość. Najpiękniejsze jest to, że oni w ciemno zrobią dla niej wszystko, nie ważne co musieliby zrobić – ONI to zrobią, bo ich psy to ich PSórki (córki).

 

Ta historia utkwiła mi również w pamięci z tego względu, że Fundacja Warta Goldena i ta właśnie adopcja połączyła nasze rodziny. Staliśmy się psią rodziną i przyjaciółmi. To najpiękniejsze uczucie widzieć szczęście ludzi, których wybrałaś na dom stały i widzieć szczęście psa, że tam trafił. 

 

 – Wiem, że nie mogłam wybrać lepszego domu, bo taki dom po prostu nie istnieje. Dom Lily od zawsze był tam gdzie są Agnieszka i Konrad – ludzie o wspaniałych sercach – wspomina Kasia Naskręt –  I oczywiście siostra Jessie – dodaje.

 

 

 

 

Wspomnienie Magdy Kuryłek

Historia dziewiąta o adopcji Flory

 

Flora i Iza

– Ciężko jest wybrać tylko jedną “moją” adopcję, którą mogłabym określić jako “najpiękniejszą”. Wszystkie historie, które kończą się znalezieniem psu dobrego domu bardzo cieszą, często też wzruszają. Wzruszają tym bardziej, im mniej początkowo widzimy tych szans na adopcję – w przypadku psów starych, z problemami behawioralnymi, czy przewlekle chorych – wspomina Magda Kuryłek

 

Z psiaków zaliczających się do tej trzeciej grupy, przychodzi mi na myśl historia ok. 2 letniej wtedy suni, która w styczniu 2018 roku, została znaleziona w okolicy Gór Świętokrzyskich. Nie znaliśmy jej przeszłości, historii, nie miała nawet imienia. Ot, kolejny pies “zagubiony” po Świętach. Sunia otrzymała imię Flora i trafiła do domu tymczasowego w Warszawie. Dość szybko okazało się, że Flora choruje na wrodzoną dysplazję nerek, co dla mnie jako jej “mamy adopcyjnej” oznaczało tyle, że mimo tego, że była młoda, śliczna, bardzo zorientowana na człowieka i oddana mu w 100%, uwielbiająca z nim kontakt – to nie będzie to szybka i bezproblemowa adopcja. Mało kto decyduje się na adopcję chorego psa, o którym od początku wiadomo, że będzie wymagał większej uwagi, częstszych wizyt u weterynarza, specjalistycznej karmy, a w przypadku Florki – także podania – być może kilkukrotnego – komórek macierzystych, co jest dodatkowym, dużym kosztem i jeszcze wymaga wizyt u weterynarza w innym mieście. Najgorszą do przekazania informacją będzie to, że prawdopodobnie wada nerek znacząco skróci jej życie. Mnie to przeraziło, i myślę, że takie uczucie jest znane każdej wolontariuszce pracującej czy aktualnie, czy w przeszłości w Fundacji. Bo pies nie rozumie że jest chory, że przewlekła, postępująca choroba bardzo pogarsza jego szanse na fajny dom. My to wiemy, i to po prostu bardzo boli. Udało nam się zdiagnozować Florę, wdrożyć odpowiednie leczenie, rozpoczęłyśmy zbiórkę pieniędzy na kosztowne podanie komórek macierzystych. Nadal nie było chętnych na przyjęcie jej do swojej rodziny.

 

Flora

I pewnego wieczoru otrzymałam telefon od Izy, która przeczytała o tej historii, opis Florki, obejrzała zdjęcia, i powiedziała, że chce ją wraz z mężem i dziećmi adoptować, że są zdecydowani i biorą ją taką, jaka jest, z pełną świadomością jej wszystkich potrzeb. Że po prostu chcą pomóc. 

     

Flora niestety przegrała walkę z chorobą i odeszła w kwietniu tego roku. Jednak ja jestem pewna, że na lepszy dom trafić nie mogła i wszystkim fundacyjnym psom takiego domu życzę!

 

 

 

 

 

 

 

 

Wspomnienie Kamili Olejnik

Historia dziesiąta o adopcji Rudej

 

//Ruda i Kamila//

Bycie wolontariuszką w Fundacji Warta Goldena było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Pamiętam jak bardzo cieszyłam się, że mogłam być częścią tej wspaniałej społeczności- ludzi z pasją, wielką wiedzą i jeszcze większymi sercami – podkreśla Kamila Olejnik.

A wszystko zaczęło się od…Rudej. Od pięknej, wielkiej, ciemnozłotej goldenki (seniorki, bo miała 9 lat) z siwymi „okularami” wokół oczu. Gdy tylko zobaczyłam jej zdjęcie  w dziale adopcji, moje serce mało nie wyskoczyło. Już wtedy wiedziałam, że właśnie ta adopcja będzie moja i że zrobię wszystko, żeby zapewnić spokojną starość temu rudzielcowi. Udało się! Przejechaliśmy pół Polski żeby ją odebrać. A dalej…dalej to już była miłość i zachwyt! Czasem złość, ale taka dobroduszna, ponieważ Ruda uwielbiała polować i w pogoni za kurami czy kaczkami, zupełnie zapomniała o swoim wieku i ograniczeniach – słowem, psiej starości.

 

Przeżyłyśmy razem niejedną przygodę. Raz przewróciłyśmy wózek z moim młodszym synem, bo Ruda postanowiła zapolować na kurę. Innym razem mało się nie utopiłam, bo rzuciłam się do jeziora by uratować Rudą pływającą za kaczką do upadłego… Gdyby wtedy nas ktoś nagrał, to byłaby niezła komedia –  widok biegnącej kury, za nią Rudej, za Rudą ja, a za mną wściekły właściciel tej pierwszej. Ten zabawny widok zostanie z moją rodziną na zawsze.

 

Rudzia odeszła mając niespełna 15 lat. I łzy się leją kiedy to wszystko piszę, bo to już nigdy nie wróci, a Rudzina na zawsze zostanie w naszym sercach. To była moja najpiękniejsza i najwięcej znacząca adopcja.

 

Tęsknię za Tobą Rudziu <3

10 wzruszających adopcji Warty Goldena cz.1

Te historie są uniwersalne. Dla tych, którzy wzruszają się, gdy widzą psa porzuconego, potrzebującego pomocy, a za jakiś czas już w objęciach prawdziwej rodziny.  Dla tych, którzy wręcz pragną zaadoptować psa, ale się boją, że nie podołają. Dla tych, którzy nie dowierzają, że każdy pies, niezależnie od tego jak bardzo będzie skrzywdzony, czy chory, zawsze pragnie miłości i bliskości człowieka. Dla tych, którzy zastanawiają się, jak to jest z tym wolontariatem i ile wysiłku i emocji kosztuje. Jak wiele można zdziałać samemu i jeszcze więcej wspólnie, w grupie. Dla wszystkich tych, którzy chcą przeczytać swoim bliskim historie o szczęśliwym zakończeniu. 

 

Od 10 lat, Fundacja Warta Goldena stara się ze wszystkich sił, aby każdy pies został zaadoptowany i zaczął nowe, szczęśliwsze życie. Im trudniej, tym więcej satysfakcji. Każda z tych historii to oddane całe, szczere serca tych niesamowitych, nieustępliwych i nadludzko wytrwałych Wolontariuszek. 

 

Wspomnienie Basi Waligóry

Historia pierwsza o adopcji Feliksa

Felek i Grażyna

 

-Dla mnie najbliższy był Feluś, który został pod opiekuńczymi skrzydłami Grażynki – wspomina  jedną z najbardziej wzruszających adopcji Basia Waligóra. Niestety, to bardzo bolesne wspomnienia, za każdym razem, gdy okazuje się, że pies zaczyna przegrywać z chorobą.

 

Najpierw walczył z padaczką, a zaraz potem zaatakował go nowotwór: chłoniak -mówi wzruszona Barbara. Nikt nie chce brać na siebie tak dużego ciężaru, jakim jest opieka nad umierającym, biednym psiakiem. Grażyna walczyła o każdą sekundę życia Feliksa, do samego końca. Feliks odszedł, mając przy sobie jedną z najwspanialszych, oddanych opiekunek, jakie poznałam w Fundacji.

 

Dla mnie to była miłość od pierwszego spojrzenia – przywołuje widok wtulonego Felusia w Grażynę.

 

Basia Waligóra cały czas ma bliski kontakt z Grażyną, która pomaga jej przy “dziewczynkach”, czyli przy dwóch, pięknych Goldenach.

 

Wspomnienie Kasi od Furia

Historia druga o adopcji Leona

 

Leon i Kasia

– Każda adopcja jest wyjątkowa, każda jest piękna – podkreśla, uśmiechając się Kasia.

 

Historia Kasi i psa Leona jest szczególna, przede wszystkim ze względu na trudny początek, jaki spotkał tych dwoje. 

 

Leon – to młody, wiecznie niespokojny samiec z obroną zasobów, który szybko nauczył się już w swoim życiu, że upustu emocji dokonuje się poprzez użycie zębów. Już raz był oddany do schroniska i tym razem historia miała się powtórzyć. Co gorsza, nawet ze strony weterynarza pojawiły się sugestie, żeby zastanowić się nad uśpieniem Leona.

 

Kasia – młoda dziewczyna, która zgłosiła się do Fundacji po zupełnie innego psa, misiowego Axla, który jednak nie trafił do niej, a został w swoim domu tymczasowym. Kasia szukała dla siebie przyjaciela i towarzysza w wyprawach po lesie. Szkoda było nie wykorzystać jej potencjału i naturalnych predyspozycji w komunikacji z psem. 

Podjęła się zatem bardzo trudnego zadania, jakim było przyjęcie Leona pod swoją opiekę.

 

Początki były bardzo trudne. Leon, zaraz po przyjeździe do nowego domu, zajął kanapę i nie pozwalał do siebie podejść. Groźnie warczał i kłapał strasząc zębami, nie wpuszczając nikogo do pokoju, w którym przebywał. Gdy udawało się zabrać go na spacer, był tak rozemocjonowany i sfrustrowany, że zjadał korę wprost z drzewa i szarpał smycz na wszystkie strony w ataku furii. Byle powód był pretekstem do warczenia. Leon nie potrafił odpoczywać, nie potrafił się wyciszyć, w dodatku miał wiele różnych lęków. To bardzo przekładało się na jego ogólny stan i pogłębiało niestabilny nastrój. Ten piękny, na pozór pocieszny, otwarty i przyjazny pies, zmagał się z wieloma problemami. 

 

Leon

Kasia wspomina: – Potrafił zaatakować osobę, którą znał i na widok której okazywał radość, tylko dlatego, że kilkuminutowy kontakt, nawet ten sympatyczny, był dla niego zbyt dużym obciążeniem!

 

Na szczęście Kasia zachowywała zimną krew, choć w głębi duszy z pewnością musiała się go bać w takich sytuacjach. Z czasem nauczyła się rozpoznawać jego potrzeby, wyczuć niepewność i złożone nastroje. Zbudowała z nim piękną relację, opartą na wzajemnym zaufaniu. Szkolenia w tym czasie był znacznie utrudnione, bo był to początek pandemii, ale stałe konsultacje online i wsparcie profesjonalisty były konieczne przy takim gagatku.

 

Leon dodatkowo był psią fajtłapą – co chwilę robił sobie jakąś krzywdę, a to naciągnął więzadło w nodze, a to wbił sobie gałąź w zatoki nosowe, pechowo zachorował również na babeszjozę, pomimo zastosowanego zabezpieczenia przeciwko kleszczom. Te liczne wizyty u weterynarza nie należały do łatwych, chłopak mocno pokazywał, że nie podobało mu się to miejsce, nierzadko straszył wszystkich dookoła. Ale i te reakcje stopniowo udało się załagodzić, a część nawet wyeliminować. Swoim konsekwentnym działaniem, metodą pozytywnych wzmocnień, Kasia nauczyła Leona, że jest czas na wyciszenie i relaks, a także czas na treningi, zabawy i inne aktywności. To był ważny etap, który pozwolił utrzymać dobry nastrój Leona i emocje na wodzy. Ogromną radość przynosiły Leonowi wyjazdy do rodziców Kasi, gdzie spędzał czas z dwoma innymi goldenami, gdzie z pewnością poczuł się częścią stada. Dobre i stonowane emocje stopniowo zastępowały te wcześniejsze – złe. To był prawdziwy sukces Kasi!

 

Kasia stworzyła Leonowi dom, którego potrzebował. Dom, w którym poczuł się bezpieczny i rozumiany, niezależnie od zachowania. Dzięki temu łączy ich bardzo silna więź, a Leon stał się psem prawdziwie szczęśliwym i otwartym na kochające go osoby.

 

Wspomnienie Weroniki

Historia trzecia o adopcji Maksa

 

Maksiu i Natalia

To wspaniała historia o tym, że Goldeny, które trafiają do naszej Fundacji, będąc w odpowiednio dopasowanych domach tymczasowych, często to właśnie w nich znajdują swoich ukochanych, nowych właścicieli. Tak właśnie potoczył się los Maksa.

 

Natalia zaopiekowała się Maksem w 2016 roku, czyli 4 lata temu. 

Maks to psiak w typie goldena, ujmujący, ale zupełnie odmienny od pięknych goldenów. Dlatego obawiałam się, że znalezienie nowej rodziny, domu, będzie wyzwaniem – wspomina Weronika.

 

Maks początkowo był wycofany, ale nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych w domu Natalii. Miał problemy skórne na nosie i kilka innych chorób, które dzięki odpowiedniej opiece weterynarzy oraz zatroskanej i cierpliwej Natalii, szybko zostały wyleczone.

 

Uważam, że Natalia i Maks są po prostu dla siebie stworzeni – radośnie podkreśla Weronika. To była kwestia czasu. Natalia szybko podjęła najwspanialszą decyzję dla Maksa i postanowiła z domu tymczasowego stać się domem na stałe, tym jedynym.

 

Rok temu, podczas Zlotu Warciaków, czyli corocznego zlotu Fundacji Warta Goldena, miałam przyjemność poznać bliżej Natalię wraz z Maksem i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak silna więź ich łączy! To widać gołym okiem! Poza tym, Natalia mimo to, że jest bardzo aktywna, dużo podróżuje, prowadzi aktywne życie nigdy nie zostawia Maksa. Oni wszystko robią razem. Maks ma u Natalii jak w niebie! 

 

Wspomnienie Ewy Marciniak

Historia czwarta o adopcji Majlo

 

Majlo

– Bardzo trudno jest wskazać tę jedną, wyjątkową adopcję. Każda ma w sobie to “coś”, każda jest zupełnie inna, ale i wspaniała jednocześnie – wspomina Ewa Marciniak – Tyle ich było..Pamiętam adopcje Benia, Funny, Abi, Deiza i jeszcze wielu innych. Ale ta konkretna, historia Majlo i jego Ani, utkwiła mi najmocniej.

 

– Trudno od samego początku –

Majlo pod opiekę fundacji trafił we wrześniu 2016 roku, oddany przez poprzednich właścicieli. Zamieszkał z Olą, w domu tymczasowym. Niestety, Majlo ugryzł. Został przeniesiony do kolejnego domu tymczasowego, ale i tam nie mógł pozostać. Wrócił ponownie do Oli, ale nie było mowy o jakiejkolwiek współpracy i zdecydowano o jego pobycie w hotelu. Tam, pod okiem szkoleniowca, wracał powoli do względnej równowagi. Brakowało mu uwagi, miłości człowieka, jego zainteresowania nie tylko podczas szkoleń. Po rocznym pobycie, Majlo wreszcie ma szansę zamieszkać w najlepszym domu tymczasowym, o jakim mógł marzyć. Beata i Jarek, niesamowici opiekunowie, biorą psa pod swoje skrzydła.

 

– U Beaty i Jarka –

Zaczyna się mozolna i bardzo ciężka praca. Wszyscy pragniemy, żeby Majlo ponownie zaufał, żeby zaczął żyć, jak na tak pięknego psa przystało. Beata i Jarek dali mu szansę, a on fantastycznie ją wykorzystał. Wyprowadzili go na prostą! Pokazali, że warto słuchać, jakie jest ciekawe i fajne życie w zgodzie z człowiekiem, jak dużo może zyskać; nie tylko pałaszując smaczki, ale przede wszystkim otrzymując uczucie, dotyk, zabawy, atencję. Praca była długa, bo trwała rok i nagle pojawia się Ona: Ania, Anulka, Aneczka, i tak zwyczajnie zainteresowana adopcją Majlutka.

 

– Ania –

Zaczęły się odwiedziny, dłuższe spotkania i wreszcie wspólne spacery. Ania uczyła się Majlo, a Majlo Ani. Z czasem, tak bardzo się do siebie przyzwyczaili, że Majlo w każdy umówiony dzień czekał cierpliwie na Anię przed bramą działki. Czekał skupiony, mimo tego, że na działce miał czworonożnych przyjaciół Bafiego i Sabę, psy Beaty i Jarka

 

– Umowa adopcyjna –

Majlo

Pewnego dnia, Jarek zaproponował Ani, żeby zabrała Majlo na cały weekend do siebie. Każdego dnia spędzali ze sobą coraz więcej czasu bez opiekunów tymczasowych, poznawali się coraz lepiej. Wreszcie Ania była pewna, że Majlo to właśnie “ten” pies i była gotowa go zaadoptować. I tak zanim podpisaliśmy umowę adopcyjną, oni spędzili ze sobą bardzo dużo czasu na „gigancie”– śmieje się Ewa. – Jarek zawsze był w pogotowiu, zawsze przy telefonie i z chęcią pomocy dobrymi radami, ale też trzymając rękę na pulsie w razie kłopotów. Każda rada wtedy pozwoliła Ani bardzo dobrze poznać Majlo,a Majlutek rozumiał Anię.

 

Prawdziwy dom

4 listopada 2019 podpisujemy umowę z Anią ….Majlutek zostaje u niej na zawsze po miesięcznym pobycie na „tymczasie”. Wszystko układa się w jak najlepszym porządku! 

– Majlo ma dom !!!!!! Swój  dom! Najwspanialszy DOM na świecie! – pamiętam jak krzyczałam z radości, mówi rozpromieniona Ewa.

– To nie była moja adopcja, to była adopcja Jarka i Beaty. Ja tylko wspierałam z boku, jako opiekun z ramienia Fundacji. Fundacji, która dała szansę takiemu psu jak Majlo, taką samą szansę dali mu Beata Jarek i Ania..Chciałoby się rzec: „Trzech Muszkieterów i pies Majlo”.

 

– Ostatnia rozmowa z Anią –

Ewa: – Aniu co u Was słychać? Jak Majlo?

Ania:  – Majlo to super Pies! Nie tylko kumpel, to Pies PRZYJACIEL! Z Majlo czuje się bezpiecznie idąc wieczorem. Majlo wie o gorszym moim dniu i potrafi pocieszyć! I ma wiele, wiele innych zalet. Ten Majlo to mój PIES dwa w jednym. Jest w super formie, robimy bardzo długie spacery, chodzimy po górach, a i pokonuje trasy około 16 km! Ma rozbudowaną masę mięśniową i dalej ćwiczymy, poza tym jest na suplementacji. Przez te 6 miesięcy nie było już bólu łap, bioder czy kręgosłupa.

 

– Adopcja Majlo to było bardzo duże zaskoczenie, ale takie bardzo miłe, wręcz niesamowite z happy endem. Oby więcej takich adopcji w naszej fundacji z tak trudnymi psami – podkreśla Ewa.

 

Wspomnienie Moniki Zakrzewskiej

Historia piąta o adopcji Lali

 

Lara (Lala) i Kasia

Każda adopcja zapada w pamięć. Każda na inny sposób.Jedna ze względu na wspaniały dom tymczasowy, inna ze względu na charakter czy problemy ze zdrowiem psa – wspomina Monika Zakrzewska.Ta adopcja zapadła mocno w pamięć, ponieważ pojawili się niesamowici opiekunowie, a właściwie dlatego, że pojawiła się ona – kobieta odważna, konsekwentna, wrażliwa, rozumiejąca potrzeby psa, dająca czas i przestrzeń.

 

W sierpniu 2019 roku, przy współpracy z Fundacją “Jedno serce nie da rady”, pod naszą opiekę trafiła LALA – sunia w typie goldena. Wiedzieliśmy, że jest lękliwa, że była świadkiem śmierci swojego opiekuna, że została uratowana z lasu. Nie wiedzieliśmy jednak, że jej serce rozdarte jest na milion kawałków, a jej psychika jest w totalnej rozsypce.

 

W domu tymczasowym od samego początku większym zaufaniem darzyła mężczyznę, a widok kobiety powodował u Lali paraliż. Mijał dzień za dniem, a Lala przy każdej próbie kontaktu ze strony kobiety chowała się za mężczyzną. Każdy spacer musiał być z mężczyzną, inaczej Lala w panice próbowała wysunąć się z szelek. Każde karmienie musiało odbywać się przy mężczyźnie, inaczej Lala nie jadła albo zaczynała nerwowo wymiotować i krztusić się. Próba dotyku przez kobietę kończyła się totalnym spięciem, nierzadko też warczeniem czy kąsaniem, na szczęście tylko powietrza. Po miesiącu pobytu w domu tymczasowym bilans postępów nie napawał optymizmem: ani razu nie wyszła na spacer z kobietą, ani razu nie dała się dotknąć kobiecie, ale za to, powolutku zaczęła nieśmiało jeść z kobiecej ręki.

 

Nie dość, że Lala to sunia w typie goldena, to do tego wymagająca specjalnej opieki. Adopcja takiego psa rozpatrywana jest w kategoriach ogromnego cudu…  Zgłaszały się osoby chętne do adopcji Lali, zgłaszały się rodziny z dziećmi, zgłosiła się też Kasia. Pierwsza wiadomość Kasi w sprawie Lali dała nadzieję, a w mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie -Czy w tej układance jest mężczyzna? Tak! Jest! Jest Michał.

 

Lara (Lala)

Nadszedł dzień kiedy Kasia i Michał przyjechali po Lalę. Od początku wiedzieliśmy, że na Michale spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo Lali, ale wiedzieliśmy też, że to Kasia będzie musiała wykonać największą pracę, żeby zbudować więź. Kasia oczywiście była świadoma, że nie będzie łatwo. Rozumiała, że nic nie przyjdzie samo i że nie przyjdzie od razu. Jest opanowana, konsekwentna, ma w sobie ciepło i spokój, którego tak bardzo potrzebowała Lala.

 

Filmik z pierwszego spaceru z Kasią, zdjęcia, na których Kasia dotyka Lalę sprawiały ogromną radość i powodowały niedowierzanie. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie Lala zaufała Kasi? Cierpliwość, konsekwencja, czas – to złota recepta.

 

Dziś Lala jest zupełnie innym psem, cieszy się życiem i ma przy sobie wspaniałych opiekunów. – Dziękujemy, że daliście Lali prawdziwy dom! – radośnie kończy tę historię Monika Zakrzewska.

 

Poradnik na upalne dni

 

Żar leje się z nieba, pot spływa po plecach, wiatraki na pełnych obrotach… Letnie upały potrafią nam dokuczyć. Ale pamiętajmy, że naszym czworonogom również nie jest łatwo. Poniżej kilka wskazówek, jak ulżyć naszym milusińskim w czasie gorących dni:

✅ upewnij się, że pies ma dostęp do chłodnej, czystej wody

✅ jeśli to możliwe, zapewnij psu cień (zasłoń rolety/zasłony w mieszkaniu)

✅ możesz zmoczyć sierść psa chłodną wodą

✅ dokładnie wyczesz futro i martwy podszerstek, co pomoże zachować odpowiednią temperaturę ciała

✅ podawaj psu mniej jedzenia, bo proces trawienia podnosi ciepłotę

✅ możesz zaopatrzyć się w dobrej jakości matę chłodzącą lub przygotowac domową np. rozkładając namoczony chłodną wodą ręcznik.

Twój psiak na pewno będzie Ci za to wdzięczny ?

 

 

 

 

Wiecie już, jak pomóc swoim czworonogom przetrwać upalny okres.

A czy wiecie, czego absolutnie NIE robić?

 

Poniżej lista najczęściej popełnianych błędów, których powinniśmy się wystrzegać:

zbyt krótkie strzyżenie psa (sierść stanowi naturalną warstwę izolacyjną i chroni skórę przed poparzeniami słonecznymi oraz przegrzaniem)

spacery po betonie i asfalcie (asfaltowa/betonowa nawierzchnia latem bardzo się nagrzewa, co może doprowadzić do poparzenia opuszków – zdecydowanie lepszą opcją będzie spacer po trawie)

wyprowadzanie psa w szczycie upału (na dłuższe spacery wybieraj się wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, kiedy temperatura spada)

nakładanie psu kagańca, który uniemożliwia otwarcie pyska (pamiętaj – pies chłodzi się wtedy, kiedy dyszy)

intensywny wysiłek i męczące zabawy

i chyba najcięższy z grzechów… zostawianie psa w nagrzanym, zamkniętym samochodzie.

 

 

Choć co roku słyszymy to samo: „Nie zostawiaj psa w samochodzie w czasie upałów”, nadal nie brakuje ludzi pozbawionych wyobraźni…

To bardzo poważny problem, więc chcemy mu poświęcić osobny wpis w naszym „upalnym” cyklu.

Pamiętajcie – pozostawienie psa w zamkniętym samochodzie (czy nawet przy lekko uchylonej szybie), choćby na kilka chwil, może skończyć się tragedią! Samochód, który jest w bezruchu, nagrzewa się momentalnie, nawet do temperatury powyżej 40 st.C. Pomijając ogromny dyskomfort dla psa, grozi to udarem lub, w najgorszym wypadku, śmiercią czworonoga!

Jeśli widzisz psa w pozostawionym, zamkniętym pojeździe – REAGUJ!

? Postaraj się zlokalizować właściciela pojazdu.

? Jeśli to niemożliwe, a widzisz, że pies jest w niebezpieczeństwie (mocno dyszy, jest „nieobecny”, nie reaguje np. na stukanie w okno), zbij szybę – tak, masz do tego prawo! (wybierz boczną szybę, która nie jest blisko psa, żeby odłamki szkła nie spowodowały zranienia)

? Wezwij policję.

? Jak najszybciej schłodź psa: przenieś go w cień, podaj mu letnią (nie zimną!) wodę, zwilż pysk, łapy i podbrzusze.

Twoja reakcja może uratować życie, więc nigdy w takiej sytuacji nie przechodź obojętnie.

 

 

 

Czy wiecie, jak rozpoznać, że Wasz podopieczny jest przegrzany lub doznał udaru cieplnego?

Poniższa grafika podpowie, na co zwrócić uwagę i przy jakich objawach niezwłocznie reagować.

10 pomysłów na zabawę z psem

10 pomysłów na zabawę z psem

 

ZABAWA jest nieodłącznym elementem życia niemal wszystkich zwierząt. Ma różne formy i funkcje. Jednak najbardziej powszechna zabawa w życiu udomowionych zwierząt to walka z nudą i poprawa nastroju. I dlatego właśnie bawimy się z naszymi psami.

 

Przygotowaliśmy dla was 10 pomysłów na zabawę z pupilem. Może ona stanowić element socjalizacji, szkolenia, a nawet terapii behawioralnej. Jednak pamiętajcie, że wybór zabawy musi być oparty na możliwościach Waszego psa, jego stanie emocjonalnym, psychicznym i fizycznym, tak aby zabawa zawsze była ciekawa, przyjemna i odprężająca.

 

 

  • Aportowanie – o tej formie zabawy można poczytać w wielu miejscach, ale warto powtórzyć najważniejsze informacje. Przede wszystkim nie doprowadzajcie do uzależnienia i zafiksowania na aporcie, nie wyrzucajcie 20 aportów pod rząd! Uczcie psa aportowania na komendę, aportowania wcześniej odłożonego przedmiotu. Uczcie psa spokojnego czekania, np. zostawania w siadzie, w trakcie jak Wy odchodzicie i odkładacie aport, a dopiero jak wrócicie do psa, wydajcie komendę „aport”. Oczywiście wiele psów będzie miało problemy z wyczekiwaniem, więc podzielcie sobie pracę na etapy, zacznijcie od odkładania aportu tuż przed psem, może się tak zdażyć, że samo schylanie się będzie pobudzało psa do zerwania siadu. Jak już opanujecie odkładanie na odległość kilku metrów, możecie urozmaicić tę zabawę, chowając aport za drzewa, pod ławki i w inne bezpieczne skrytki dostępne dla psa.

 

  • Szarpanie – jest zabawą, która bardzo szybko pobudza psa i często towarzyszy jej wysoka ekscytacja. W trakcie tej zabawy pies zaspokaja naturalne potrzeby wynikające z popędu łowieckiego, a dokładnie ostatnie elementy łańcucha – chwycenie i rozszarpanie. Szarpanie powinno mieć zawsze określone zasady, które są znane dla psa. Wprowadźcie sobie komendę oznaczającą start np. „szarp” oraz komendę kończącą np. „puść”. Możecie również przerywać szarpanie innymi komendami np. siad, waruj. Dzięki temu unikniecie nadmiernej ekscytacji, a pies nauczy się kontrolować emocje i swoje pobudzenie. Jeżeli Wasz pies uwielbia się szarpać, możecie to wykorzystać jako formę nagrody.

 

  • Poszukiwanie skarbów – zabawa prosta i szybka, którą pewnie większość z Was zna. Chowacie smaczki w jednym pomieszczeniu, niezbyt widocznie, ale też nie za głęboko, i wpuszczacie psa do pokoju z komendą szukaj (lub inną wybraną). Jeśli Wasz psiak nie wie o co chodzi, to chowajcie smaczki tak, żeby Was widział, ale dotknijcie również innych miejsc dla zmyłki. Po pewnym czasie pupil nauczy się nowej komendy i zabawy i będziecie mogli chować smaczki bez podglądania.

 

  • Berek – zapewne nie raz bawiliście się w ganianego z psem, ale w większości przypadku to Wy goniliście psa, czyż nie? A co zrobić aby psiak gonił Was? Możecie nauczyć go zabawy w berka, aby tego dokonać, schowajcie się na spacerze i krzyknijcie „berek”, kiedy pies będzie do Was podbiegać powtórzcie „berek” raz jeszcze i odbiegnijcie kawałek dalej. Gdy pies do Was dobiegnie, pochwalcie go ? Po kilku-kilkunastu powtórzeniach pies nauczy się, że na hasło „berek” ma Was gonić, a jak już dogoni, to czeka go fajna nagroda. W późniejszym etapie do hasła „berek” możecie dodać delikatne dotknięcie psa w okolicach barku i uciekać od psa, będzie to dodatkowy sygnał rozpoczynający zabawę. Pamiętajcie, że po zakończeniu zabawy konieczne jest wyciszenie psa oraz delikatne przegłaskanie całego ciała, aby nie uwrażliwić psa na szybki i niespodziewany dotyk.

 

  • Ściganie – a co powiecie na wyścigi ze swoim psem? Połóżcie jakąś atrakcyjną zabawkę i oddalcie się od niej parę metrów. Nauczcie psa, że na konkretną komendę zaczyna biec i ścigajcie się razem do zabawki. Oczywiście nie macie szans wygrać, więc możecie sobie dać lekkie fory i stanąć ciut bliżej Waszego celu ? Po dobiegnięciu do zabawki w nagrodę, niezależnie od tego, kto wygrał, należy się zabawa. Uwaga: nie polecamy tej zabawy dla właścicieli psów z obroną zasobów.

 

  • Chowanego – jeśli Twój pies rozpoznaje imiona domowników, możecie pobawić się w chowanego. Gdy jesteście razem na spacerze, jedna osoba chowa się np. za drzewem, ławką, a Wy zaczynacie się rozglądać i pytać „gdzie jest (np.) Ania?”. Pies zauważy Wasze zdziwienie i lekki niepokój (jeśli jesteście dobrymi aktorami ? ) i szybko się zorientuje, że liczba stada na spacerze się nie zgadza i sam zacznie szukać danej osoby. Możecie lekko pomóc psu, np. podchodząc do miejsca ukrycia i nadal udając, że sami szukacie. Jak tylko pies znajdzie schowaną osobę i do niej podejdzie, pochwalcie psa, a osoba znaleziona powinna nagrodzić psiaka czymś super, np. jakimś ulubionym smakiem czy zabawą.

 

  • Piłka nożna – Wasz pies uwielbia zabawy piłką? Wypróbujcie więc grę w piłkę nożną ? Nauczcie psa odbijania piłki nosem w Waszym kierunku i rozgrywajcie mecze. Jak możecie nauczyć popychania piłki? W bardzo prosty sposób, poprzez kształtowanie zachowania. Jeśli Wasz pies zna kliker, możecie go do tego wykorzystać, ale nie jest on konieczny. Na początku postawcie piłkę przed psem, jeśli się nią zainteresuje, zbliży nos, to pochwalcie i wzmocnijcie zachowanie pochwałą słowną i smaczkiem. Następnie wzmacniajcie i chwalcie dotknięcie piłki, kolejno lekkie przesunięcia i następnie coraz dokładniejsze i mocniejsze. W ostatnim etapie dokładacie komendę, np. odbij, popchaj lub inną wybraną i jesteście gotowi do gry. Zabieracie piłkę na spacer lub do ogrodu i zaczynacie się bawić, Wy podajecie piłkę do psa, a on na komendę podaje do Was.

 

  • Podawanie konkretnych przedmiotów – czy wiecie, że naturalne predyspozycje goldenów do aportu i noszenia mogą być świetną zabawą dla psa i pomocą dla Was w codziennych obowiązkach? Nauczcie psa komendy „podaj” i sprzątajcie razem porozrzucane zabawki lub rozwieszajcie pranie. Podawania uczymy również przez kształtowanie, podobnie jak w przypadku popychania piłki. Czyli stawiamy konkretny przedmiot przed psem i wzmacniamy kolejne etapy zbliżające nas do zamierzonego zachowania, czyli zainteresowanie przedmiotem, zbliżenie do niego pyska, próba chwycenia w zęby, podniesienie z podłogi, wydłużony czas trzymania w pysku, poruszanie się z przedmiotem w pysku w Waszym kierunku. Jeżeli wzmacniać będziemy smaczkami to pies automatycznie będzie wypuszczał przedmiot z pyska, co również jest naszym celem. Z kolejnymi powtórzeniami, gdy wzmacniane będą coraz dokładniejsze podnoszenia, możecie wyciągnąć jedną rękę w kierunku psa, aby złapać przedmiot, a z drugiej wydać smaczka. Jak już pies załapie, o co nam chodzi, podkładamy komendę i zmieniamy przedmioty, aby zgeneralizować nowe wyuczone zachowanie. W ten sposób nauczycie psiaka podawać różne przedmioty, które mu wskażecie i w przyszłości psiak może pomagać zbierać zabawki z Waszymi dziećmi czy podawać pranie z kosza do rozwieszenia 😀 Satysfakcja gwarantowana! Wy macie mniej obowiązków, a psiak jest zadowolony, że uczestniczy i pomaga w zadaniach życia codziennego.

 

  • Nauka nowej sztuczki – nauka nowych zachowań poprzez wzmocnienie pozytywne jest zawsze świetną zabawą dla psa i jego przewodnika. Zaproponuj swojemu psu nową aktywność, możesz nauczyć go czołgania, wskakiwania na wskazane powierzchnie, robienia obrotu, przybijania piątki czy też innej, bezpiecznej dla niego, sztuczki. Pamiętajcie, aby każdą nową czynność rozbić na drobne etapy i przepracować każdy etap po kolei, zwiększając poprzeczkę powoli, aby pies zawsze odnosił sukces i dokładnie wiedział, o co nam chodzi. Jeśli coś Wam nie wychodzi, nie zniechęcajcie się, zróbcie jeden dzień przerwy, przemyślcie, co mogło stanowić problem dla Waszego psa, cofnijcie się o jeden etap i pracujcie dalej. Każda nowa komenda, sztuczka to dodatkowe wzbogacenie dla Waszego psa i wyzwanie, które pozytywnie wpływa na rozwój i stymulację mózgu.

 

  • Brain work – to zabawy na inteligencję, zabawy węchowe, karmienie interaktywne i wszystkie inne formy aktywności, które angażują mózg Waszego psa. To forma zabawy, która jest świetna dla psów, które: są nieśmiałe i lękliwe, bo takie małe sukcesy wspaniale budują pewność siebie; mają nadmiar energii i nawet 2h spaceru nie jest w stanie ich porządnie zmęczyć (wierzcie mi, że zmęczona głowa psa daje zdecydowanie lepszy efekt niż zmęczone nogi), nie potrafią kontrolować emocji, są bardzo pobudzone i potrzebują zwolnienia i wytchnienia. Różne formy i pomysły zostały dokładniej opisane u nas na forum, zerknijcie i szukajcie inspiracji dla Was i Waszych psów ->  https://wartagoldena.org.pl/forum/viewtopic.php?t=6517

 

Autor: Paulina Mikuła

10 najstarszych żyjących psów z fundacji.

Psem, który trafił pod skrzydła fundacji jako urodzony w 2001 (co czyni go nastarszym)  był MAKSIO. Prawdopodobnie tak było, bo większość wieku psów jest określana orientacyjnie przez weterynarzy, gdyż trafiają do nas ze schronisk, są porzucone i nie mają nawet książeczki zdrowia. Niestety Maksio już odszedł za Tęczowy Most. Chciałabym opowiedzieć o tych „seniorach”, którzy cały czas są razem z nami.

 

Pierwszego już poznaliście, to pierwszy Warciak SUNNY, który 4 lutego obchodził swoje 16. urodziny!

Kolejnym „starszakiem” jest AMAR (odszedł 12-05 za TM), którego też większość z Was mogła poznać, bo Małgorzata Opłatkowska często wstawia zdjęcia Amarka i informuje nas o jego zdrowotnych problemach.
Amar nie jest goldenem, ale na pewno zasługiwał na naszą pomoc. Trafił do nas prosto z łańcucha w tragicznym stanie: żył w fatalnych warunkach, miał krowi łańcuch na szyi, nie miał budy, karmiony był suchym chlebem bez wody, miał zaropiałe oczy, z łap sączyła się ropa, był zapchlony.

TOZ powiedział nam, że pies ma 11 lat, jednak weterynarz ocenił go na raczej 7-8 lat. I sądzę, że tak było, bo Amar jest wielkim psem i teraz musiałby mieć już 17 lat, a w to wątpię. Myślę, że ma teraz raczej 14. Tak czy siak jest seniorem i jest to pies wyjątkowej urody, a Gosia otoczyła go opieką i okazała mu wielkie serce.

 

Kolejna seniorka to ADA urodzona w 2004 roku. Sunia trafiła do schroniska, gdyż się błąkała. Właściciel został znaleziony, ale nie chciał jej odebrać, więc Ada trafiła pod naszą opiekę. Miała już wtedy 12 lat, ale … została pokochana i żyje sobie spokojnie z opiekunką Iwoną, która nas informowała w grudniu ur., że sunia ma się świetnie, mieszka teraz w domu w lesie nad stawem, kocha kaczki i wszystkie ptaki. Ada żyje razem z innymi dwoma pieskami, które dotrzymują jej towarzystwa.

 

Historia kolejnego psa jest bardzo zawiła. Pies dostał imię BIAŁY (odszedł 22.03 za TM), choć wcale biały nie był. Nie był także goldenem, miał oczy husky, był dość niski. Ten pies właściwie nie był pod naszą opieką, ale bardzo chcieliśmy mu pomóc w znalezieniu domu. I udało nam się, Biały pojechał do ludzi, którzy go pokochali całym sercem. Niestety okazało się, że pies bardzo się roztył i opiekunowie nie byli tym faktem zaniepokojeni. Biały musiał wrócić z powrotem do swojego opiekuna i okazało się, że ma niedoczynność tarczycy. Historia tego psa spowodowała wielkie nieporozumienia i waśnie. To ta najgorsza strona pracy w fundacji, nie zawsze jesteśmy jednomyślni, za to bardzo szybko krytykujemy innych. Wyciągnęliśmy wnioski z tej skomplikowanej sprawy.

 

 

DORA to sunia urodzona w 2005 roku, która trafiła na obserwację po tym jak ugryzła dziecko, właściciele postanowili się jej pozbyć. Postanowiliśmy pomóc, ale była to bardzo ciężka droga. Dora niestety kłapała zębami na prawo i lewo i czasami kończyło się to ugryzieniem. Osoba, która ją adoptowała bardzo ciężko z nią pracowała, jednak Dora nie potrafiła sobie poradzić sama ze sobą. Trafiła w końcu do domu, gdzie wrócił Biały i żyją tam sobie spokojnie do dziś.

 

Trafiła do nas jako pięciolatka, została znaleziona w bardzo ciężkim stanie, z ogromną raną na szyi – początkowo miała na imię Bella, lecz szybko stała się POLĄ. Jest wspaniałym psem, łagodna, delikatna, super goldenka. Bardzo szybko zainteresowała się nią Marzanna i otoczyła ją troskliwą opieką. Pola od początku na spacerach bardzo się słuchała, nie ciągnęła na smyczy, jest ogólnie bardzo karna i wpatrzona w człowieka. W tym roku POLA ukończy 15 lat. Opiekunka suni pisze nam, że „zdrówko POLI byłoby super, gdyby nie zwyrodnienie kręgosłupa, bardzo ją boli, nóżki tylne trochę słabe, ale jeszcze potrafi się zakręcić i śmigać jak młódka”.

 

CINDY była pierwotnie GOLDI. Jednak zgodnie z rodowodem była Cindy, więc Ewa, do której sunia trafiła na tymczas do Łodzi, starała się przyzwyczajać ją do tego imienia. W końcu nie każdy golden musi mieć na imię Goldi. Cindy trafiła do nas z pseudohodowli, miała wtedy 6 lat, więc chyba właściciel doszedł do wniosku, że goldeny nie są dobrą inwestycją. Została zabrana z koszmarnych warunków, wcześniej 3 razy rodziła, szczepiona była tylko raz, po urodzeniu. Ewa czekała wtedy na inną sunię, ale stwierdziła, że nie wyobraża sobie oddania suni i że absolutnie chce ją adoptować. No i tym sposobem Cindy po dziś dzień mieszka razem z Ewą w Łodzi. W czerwcu będzie obchodzić swoje 14 urodziny.

 

 

GAJA trafiła do nas jako Joga. Odebrana interwencyjnie z drugą goldenką z pseudohodowli. Odebraliśmy ją ze schroniska w Szczecinie. Obie były dzikuskami, bały się ludzi, były wycofane.
Oswajanie ich ze światem nie było proste, nie chciały ufać człowiekowi. Ze schroniska dostaliśmy taki opis Gai: suka rasy Golden retriever, umaszczenie biało – biszkoptowe, wiek ok. 8 lat waga 22,1 kg, wychudzona, zapchlona, w rui, u nasady ogona zapalenie skóry, łojotok, przełysienie, kły starte do połowy długości. Zapalenie dziąseł. Pani Ania, gdy dowiedziała się o suczkach od razu zadeklarowała, ze chce się zaopiekować tą starszą, czyli właśnie Gają. Sunia bardzo szybko poczuła się wspaniale w domu Pani Ani, otworzyła się i okazała się być idealnym psem. W sierpniu Goja będzie świętować 14 urodziny.

 

 

MISHKA urodzona w 2006r, trafiła do nas ze schroniska, choć jej właściciel się odnalazł, to nie oddano jej, bo była w tragicznym stanie i obawiano się, że jej los wcale się nie poprawi. Niestety jej skóra była w fatalnym stanie – nużyca. W niektórych miejscach widać było tylko czarne place skóry, gdzie nie było sierści, a skóra była prawie tak cienka jak kartka papieru, prawdopodobnie to efekt w ogóle nieleczonej tarczycy, co doprowadziło ją do tak bardzo złego stanu. Sunia tak śmierdziała, że została przez właściciela wyprowadzona do garażu. Zębów prawie już nie miała. W kale tasiemiec, nogi tylne szwankowały. Z charakteru Mishka była super uległym psem. Ciągle podawała łapkę i chciała się miziać. Sunia zamieszkała razem z Moniką i Marcinem, jej skóra została wyleczona, była też na kilku zabiegach u dentysty.

 

 

TIMO pojawił się w przychodni weterynaryjnej przyniesiony przez Pana do uśpienia. Jego historia w skrócie jest taka, że mieszkał całe życie w Niemczech ze swoją Panią, która z niewiadomych powodów jakiś czas temu przywiozła go ojcu do Polski i zostawiła. Starszy Pan z psem sobie nie radził i zaniósł go do uśpienia. Zrzekł się praw do psiaka. Głównym powodem uśpienia było krwawienie z odbytu. Timo miał polipy, miał już w Niemczech dwie operacje i pani weterynarz stwierdziła, że trzeciej może nie przeżyć.
Nam się udało, Timo został zoperowany i pomimo swoich 12 lat w momencie adopcji (2018r), znalazł wspaniały dom.

 

 

MEDAL (odszedł 13.04. za TM) został oddany przez właścicielkę, która nie miała już siły się nim opiekować. Miał wtedy już 10 lat. Miał być w świetnym stanie zdrowia, jak na psa w tym wieku, jednak szybko okazało się, że Medal ma w oku czarną plamkę, ocenioną przez weterynarzy na czerniaka. Weterynarz stwierdził, że nie ma sensu ruszać jemu tego oka, gdyż po operacji mogą być od razu przerzuty. W tej chwili Medal już nic nie widzi na to oko, ma problemy z chodzeniem po schodach, ale żyje w szczęściu u Beaty. Mediś jest pogodnym, szczęśliwym psim seniorem. Spokojnym, kochanym, rozpuszczonym do granic możliwości. Najedzonym, miejącym swoje ulubione smakołyki i jedzenie. Dużo śpi, wychodzi na spacery wtedy kiedy chce, nikt go do niczego nie zmusza.

 

Autor: Warna Strzelecka

Przypis od Fundacji: W czasie jaki upłynął od napisania tekstu przez Warnę do jego publikacji niestety pożgnaliśmy aż 3 psiaki z grona najstarszych żyjących Warciaków – Biały, Medal i Amar biegają już za Tęczowym Mostem [*].

Apteczka dla psa

Każdy odpowiedzialny opiekun powinien mieć w domu dobrze zaopatrzoną apteczkę dla psa. Dlaczego specjalnie przeznaczoną dla czworonoga? Odpowiedź jest bardzo prosta – niektórych rzeczy, które powinny w niej być, nie znajdziecie w apteczce przeznaczonej dla ludzi. Również trzeba pamiętać o tym, że część ludzkich leków absolutnie nie nadaje się dla zwierząt i może im mocno zaszkodzić.

Co zatem powinno wchodzić w skład dobrze zaopatrzonej psiej apteczki? Podzieliliśmy wszystko na cztery proste kategorie: materiały opatrunkowe, środki dezynfekujące, niezbędne leki oraz przydatne narzędzia. 

 

Materiały opatrunkowe:

Na pierwszym miejscu oczywiście jałowe gaziki, które posłużą do dezynfekcji i przetarcia rany (sprawdzą się również wata czy lignina). Z kolei jałowe bandaże okażą się niezbędne do wykonania opatrunku. Opatrunek najwygodniej będzie Wam przykleić w określonym miejscu plastrem lub zabezpieczyć bandażem adhezyjnym, tzw. flexem, który jest elastyczny i samoprzylepny. W przypadku poparzeń z pomocą przyjdzie opatrunek hydrożelowy. W razie skaleczenia na palcu lub opuszce dodatkowym zabezpieczeniem opatrunku przed zabrudzeniami będzie but ochronny.

 

Środki dezynfekujące:

Środkiem dezynfekującym, który możecie zastosować bezpośrednio na ranę, jest spirytus salicylowy, jednak może on spowodować dodatkowy ból. Innym płynem dezynfekującym, który można aplikować bezpośrednio na błony śluzowe i rany jest Octenisept. Jego działanie jest zdecydowanie mniej bolesne, jednak w tym przypadku ograniczeniem może okazać się forma aplikacji – spray, na który część psów może reagować strachem. Świeże rany można również dezynfekować rivanolem, który dodatkowo sprawdzi się jako okład na stłuczenia. Zanim jednak zdecydujecie się na zastosowanie któregoś ze środków, upewnijcie się, że Wasz pupil nie ma na niego uczulenia. Najpopularniejszym środkiem dezynfekującym jest oczywiście woda utleniona. Jest dobra do przemywania starszych ran oraz do stosowania na zaschnięte strupy. Należy jednak pamiętać, że ze względu na swoje inwazyjne działanie nie powinno się jej stosować do przemywania ran świeżych. Zalanie takiej rany wodą utlenioną spowoduje, że będzie ona miała postrzępione brzegi, co utrudni lub uniemożliwi zszywanie i prawidłowe gojenie. Woda utleniona może posłużyć również jako środek wywołujący wymioty, jednak należy zaznaczyć, że nigdy nie wolno wywoływać wymiotów bez wcześniejszej konsultacji z weterynarzem (część substancji usuwana z wymiotami może bardziej zaszkodzić) i gdy od spożycia niechcianych substancji/produktów minęło ponad 2 godziny.

 

Niezbędne leki:

Podanie psu jakichkolwiek leków należy najpierw skonsultować z lekarzem weterynarii, który dobierze odpowiedni skład oraz dawkę dla Waszego pupila. Nigdy nie leczcie psa jak człowieka! Jego organizm może zareagować w zupełnie inny sposób.

Leki, które możecie stosować na biegunkę lub zatrucie pokarmowe, to węgiel, nifuroksazyd lub leki zakupione w gabinecie weterynaryjnym. Po zatruciu, biegunce czy wymiotach warto podać leki osłonowe na żołądek czy też probiotyki. Warto zaopatrzyć się również w leki rozkurczowe np. No-Spa. W przypadku zatwardzenia można podać psu olej parafinowy czy laktulozę. Gdy nie macie możliwości udania się na wizytę do weterynarza, a konieczne jest zbicie gorączki czy też uśmierzenie silnego bólu, możecie podać psu leki przeciwbólowe lub przeciwzapalne, ale tylko weterynaryjne! Nigdy nie stosujcie ludzkich leków, gdyż możecie bardzo mocno zaszkodzić swojemu psu. Jedynym lekiem przeciwbólowym, który możecie zastosować w awaryjnej sytuacji, jest Pyralgina. Na oparzenia, przemyte rozcięcia, gdy pomoc weterynaryjna nie jest możliwa od razu, możecie zastosować maść z antybiotykiem typu Tribiotic. Gdy podczas obcinania pazurów zostanie uszkodzona macierz i niezbędne jest zatamowanie krwawienia, zastosujcie proszek do tego przeznaczony np. Dermatol. W przypadku, gdy Wasz pupil cierpi na jakieś choroby przewlekłe, nie zapomnijcie o odpowiednim zapasie niezbędnych dla niego leków. 

 

Przydatne narzędzia:

Oczywiście do każdego zabiegu potrzebne Wam będą sterylne rękawiczki, więc warto w apteczce mieć kilka par. Do obcięcia bandaża lub sierści wokół rany przydadzą się nożyczki. Najbezpieczniejsze będą te z zaokrąglonymi końcami. Do wyciągnięcia szkła z opuszki czy też drzazgi przyda się pęseta. Oczywiście niezbędny jest również termometr. Pamiętajcie, aby wybierać taki, który ma giętką końcówkę, a przed włożeniem do odbytu warto go posmarować wazeliną lub zwilżyć wodą. Na wypadek niechcianych pasażerów przyniesionych ze spacerów warto zaopatrzyć się w kleszczołapki. Innymi przydatnymi narzędziami mogą okazać się latarka, do sprawdzenia, czy nic nie utkwiło w jamie ustnej lub oku psa, czy też strzykawka, do podania leków w formie płynnej. W przypadku konieczności zastosowania opatrunku uciskowego pomocna może być opaska gumowa. Warto również zaopatrzyć się w koc NRC, który pozwala zmniejszać utratę ciepła organizmu. Gdy owiniemy psa srebrną stroną (złota na zewnątrz), folia będzie ogrzewać jego ciało niezależnie od pory roku. Dopuszczalne jest również owinięcie stroną złotą (srebrną na zewnątrz) w przypadku hipertermii czy udaru cieplnego lub masywnych oparzeń ciała I st.

 

Pamiętajcie, żeby regularnie (przynajmniej raz na pół roku) sprawdzać, czy posiadacie wszystkie produkty i czy nie straciły one swojej przydatności. Aby ułatwić Wam takie kontrole, sporządziliśmy check-listę, którą możecie pobrać, wydrukować, wypełnić i schować do swojej apteczki. Jest w niej również miejsce na wpisanie danych kontaktowych do Waszego weterynarza pierwszego kontaktu oraz do najbliższej Wam 24-godzinnej kliniki weterynaryjnej. Pamiętajcie, aby takie informacje zawsze sprawdzić przed dłuższym wyjazdem z Waszym pupilem.

 

Apteczkę należy przechowywać w temperaturze pokojowej, w  miejscu suchym, niedostępnym dla dzieci i zwierząt. Z własnego doświadczenia polecamy zakup dużej kosmetyczki, pudełka, puszki, w której wszystko sobie schowacie, a tak przygotowaną apteczkę w łatwy sposób zabierzecie ze sobą na wakację czy wypad za miasto.

 

Zachęcamy Was również do udziału w szkoleniach z pierwszej pomocy przedweterynaryjnej, dowiecie się na nich, jak w prawidłowy sposób udzielić pupilowi pomocy, zanim dotrzecie do kliniki weterynaryjnej. Oczywiście, jeżeli tylko macie jakieś wątpliwości albo gdy stan zdrowia Waszego pupila się pogarsza, natychmiast skontaktujcie się z lekarzem weterynarii i poproście o fachową pomoc. 

Mamy nadzieję, że Wasze apteczki nie będą często potrzebne 😉 Życzymy zdrowia Wam i Waszym pupilom! 🙂

 

Autorzy:

lek. wet. Agnieszka Rudnicka – Gabinet Weterynaryjny GoldenVet we Wrocławiu

Paulina Mikuła

Podróż z psem – o czym pamiętać

Skoro wakacje to i #podróże!

 

Podróż z psem, to jedna z najciekawszych przygód, które możemy przeżyć z naszym pupilem. Co zatem zrobić, by była ona nie tylko bezstresowa, ale przede wszystkim bezpieczna?
Oto kilka wskazówek, jak przygotować się na urlop z psiakiem

 

Przede wszystkim – bezpieczeństwo!
Zadbajmy o to, by nasz czworonóg był odpowiednio oznakowany – koniecznie go zaczipujmy i poprośmy lekarza weterynarii o wprowadzenie danych psiaka oraz naszych do bazy Safe Animal. Dzięki temu będzie go łatwo zidentyfikować w przypadku ucieczki czy zaginięcia.

 

Pamiętajmy o szczepieniach – przeciwko wściekliźnie oraz przeciwko chorobom wirusowym, a także o profilaktyce przeciwko pasożytom wewnętrznym (odrobaczanie) i zewnętrznym (kleszcze, pchły, komary).

 

Jeśli wyjeżdżamy za granicę musimy naszemu pupilowi wyrobić paszport. Wystarczy udać się do gabinetu weterynaryjnego i na miejscu dokonać wszelkich formalności (do wyrobienia paszportu konieczne jest znakowanie psa – czip lub czytelny tatuaż), pies musi mieć również aktualne zaświadczenie o szczepieniu przeciw wściekliźnie oraz przed samą podróżą musi zostać odrobaczony (tutaj najlepiej zasięgnąć wiedzy lekarza weterynarii, który podpowie nam w jakim terminie odrobaczyć psa).

Pamiętajmy też, że niektóre kraje wymagają zaświadczenia o leczeniu przeciwko kleszczom oraz przeciwko tasiemcowi. Podróżując po Polsce, wystarczy nam książeczka zdrowia z aktualnymi szczepieniami.

 

Aby podróż była bezpieczna pamiętajmy również o specjalnych szelkach i pasach podróżnych dla psa lub klatce czy transporterze. Jeśli podróż trwa kilka godzin, warto w trakcie zatrzymać się i zapewnić psu spacer. W trakcie jazdy oraz podczas wędrówek przyda nam się na pewno bidon na wodę.

 

Warto mieć ze sobą apteczkę, która pomieści niezbędne rzeczy w przypadku skaleczenia, urazu czy innej przypadłości (zanim zdążymy zabrać psiaka do weterynarza): termometr, węgiel aktywny, bandaż, Octenisept do dezynfekcji, pęseta do usuwania kleszczy. Przed wyjazdem zorientujmy się, gdzie w pobliżu miejsca naszego pobytu jest lecznica weterynaryjna.

To jak, gotowi? No to w drogę!

___

Za zdjęcie dziękujemy Hanka Ziarko